Rozpoczęcie meczu zostało przesunięte o 15 minut. Decyzja zapadła krótko przed godziną 21, a była podyktowana... awarią sygnalizatora w monachijskim metrze. Ruch podziemnych pociągów był utrudniony i spora część kibiców nie zdążyła dotrzeć na stadion na czas. "Ze względu na trudności w podróżowaniu dla wielu gości stadionu rozpoczęcie meczu zostanie przesunięte o 15 minut. Usterka sygnalizatora została już naprawiona" - głosił komunikat, który Bayern zamieścił w mediach społecznościowych dokładnie o 20:50. Liga Mistrzów. Bayern bił głową w lizboński mur Pierwszy gwizdek wybrzmiał więc o 21:15. Bayern przystępował do meczu z Benfiką jeszcze nie z nożem na gardle, ale na pewno z pilną potrzebą zwycięstwa. Przypomnijmy bowiem, że w trzech poprzednich kolejkach Ligi Mistrzów monachijczycy odnieśli jedno zwycięstwo i ponieśli dwie porażki - w tym dotkliwą 1:4 z FC Barcelona. Legenda przyjechała podglądać Lewandowskiego. Wyjątkowy gość na meczu Polaka Od samego początku spotkania gospodarze przeważali i dyktowali warunki gry. Portugalczycy skupiali się na obronie i sprawiali wrażenie drużyny, dla której remis jest szczytem marzeń. Pomimo licznych prób Bayernu, wynik pozostawał bez zmian. Bezbramkowy rezultat utrzymał się do przerwy. Vincent Kompany miał więc kwadrans na to, aby trafić do głów swoich podopiecznych i pomóc im w przekuciu gigantycznej przewagi na konkrety. Bayern potrzebował prawie 70 minut Tuż po zmianie stron Niemcy byli bardzo bliscy napoczęcia przeciwnika. Tomas Araujo kopnął Harry'ego Kane'a tuż przed polem karnym, a sędzia podyktował rzut wolny. Stały fragment wykonał Michael Olise, ale nie udało mu się zaskoczyć Anatolija Trubina. Po niespełna 60 minutach Kompany zdecydował się na pierwszą roszadę. Wspomnianego Olise'a zastąpił Leroy Sane, który miał za zadanie przełamać impas. Skrzydłowy zaczął swój występ bardzo energetycznie, pokazywał się do gry, oddawał strzały, niepokoił defensywę gości. Gol jednak wciąż nie padał. Alarm w Realu Madryt, Ancelotti już nie kryje. "Są powody do niepokoju" Cierpliwość kibiców Bayernu została wystawiona na poważną próbę, ale fani w końcu się doczekali. W 67. minucie do siatki trafił Jamal Musiala i było 1:0 dla monachijczyków. Bramka nie zmieniła niczego, jeśli chodzi o obraz gry. Gospodarze dalej atakowali i szukali swoich szans. Ostatecznie więcej goli jednak nie oglądaliśmy. Bayern wygrał 1:0 i zainkasował cenne trzy punkty. Jakub Żelepień, Interia