To nieco zaskakujące, że FC Porto i Barcelona tak rzadko trafiały na siebie w europejskich pucharach. W Lidze Mistrzów dopiero trzeci raz mierzą się ze sobą te zespoły. W 1994 roku spotkały się w półfinale, a wtedy o awansie decydował tylko jeden mecz. Hiszpanie wygrali 3:0. W sezonie 1999/2000 spotkały się w fazie grupowej i wówczas też dwa razy górą była Barcelona (4:2 i 2:0). W tym drugim spotkaniu na boisku pojawił się obecny trener Xavi Hernandez. 12 lat temu w Superpucharze znów triumfowali Hiszpanie (2:0), a tym razem Xavi zagrał cały mecz. Obie drużyny są zdecydowanymi faworytami grupy H. To między nimi powinny rozstrzygnąć losy pierwszego miejsca. Barcelona w tym sezonie jeszcze nie poniosła porażki. FC Porto w ostatniej kolejce portugalskiej ekstraklasy uległo odwiecznemu rywalowi Benfice Lizbona. Lewandowski ma doświadczenie z meczów z tym zespołem, ale też było to dawno. W sezonie 2014/2015 z Bayernem wyeliminował Porto w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i strzelił dwa gole. W bieżących rozgrywkach forma strzelecka Polaka faluje. Najpierw nie zdobył bramki w dwóch kolejkach, potem trafił w pięciu spotkaniach z rzędu i znów od dwóch meczów jest bez gola. Porto - Barcelona. Kontuzja Lewandowskiego Od początku niemiłosiernie wygwizdywany przy kontrakcie z piłką był Joao Felix, który jest wychowankiem Benfiki, a każda udana akcja przeciwko Portugalczykowi była nagradzana ogromną wrzawą. Pierwsze minuty należały zresztą do gospodarzy, którzy wysoko zaatakowali i udało im się kilka razy przejąć piłkę, ale efektów nie było. Barcelona zmuszona była do czekania na okazję do kontrataku. W pierwszym kwadransie dwa razy z piłką pobiegł Lamine Yamal, ale nie potrafił dokładnie podać. Za to szybki atak Porto zakończył się pierwszym celnym strzałem - uderzenie Eustaquio obronił jednak Marc-Andre ter Stegen. Odpowiedział mocnym strzałem Felix, ale skończyło się rzutem rożnym. W 34. minucie Lewandowski musiał zjeść z boiska. Kilkanaście minut wcześniej ostro wszedł w niego David Carmo, ale sędzia nie dopatrzył się faulu. Okazało się jednak, że Polak mocno ucierpiał, zaczął utykać i w końcu został zmieniony przez Ferrana Torresa. Porto - Barcelona. Gol do szatni Nadal lepiej grało Porto i kilka razy zagroziło bramce, a Barcelona ratowała się faulami. W 38. minucie Galeno podał w pole karne do Wendella, ten zagrał wzdłuż bramki, ale ter Stegen uprzedził Mehdiego Taremiego. Jeszcze przed przerwą odpowiedziała Barcelona, mocno strzelił Torres, ale Diego Costa odbił piłkę. W doliczonym czasie gospodarze popełnili bardzo kosztowny błąd. Romario Baro za krótko podał, za chwilę Ilkay Gundogan świetnie zagrał do Torresa, który bez problemów pokonał Costę i Barcelona na przerwę schodziła z prowadzeniem. Jeszcze w trakcie meczu pojawiły się pierwsze nieoficjalne informacje o stanie zdrowia Lewandowskiego. Na szczęście dla Polaka miało być tylko mocne zbicie, bez pęknięcia kości. Po przerwie Porto próbowało odrobić straty. Na początku to Barcelona przejęła inicjatywę i była częściej pod polem karnym. Gospodarze dobrze jednak kontratakowali. W 53. minucie po świetnym podaniu w doskonałej sytuacji był Pepe, ale błyskawicznie wrócił Jules Kounde i wybił piłkę. Za chwilę skutecznym wślizgiem popisał się Roland Araujo. Gospodarze mieli kolejne okazje - Taremi uderzył głową tuż obok bramki, a groźne strzały Wendella i Galeno świetnie obronił ter Stegen. Porto zaczęło zamykać Barcelonę w okolicach pola karnego, tyle że oprócz bramkarza dobrze grali obrońcy i do tego miała też trochę szczęścia. W 77. minucie ręką zagrał Joao Cancelo i sędzia podyktował rzut karny. Anthony Taylor został jednak wezwany przed monitor VAR i uznał, że najpierw ręką piłki dotknął Eustaquio. Po chwili gola przewrotką zdobył Taremi, ale z pozycji spalonej. Do końca Porto naciskało, w doliczonym czasie czerwoną kartkę zobaczył Gavi. Barcelona musiała bronić się w dziesiątkę, ale przetrwała.