<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/18-finalu-lm-fc-barcelona-olympique-lyon,5554" target="_blank">Zapis relacji z meczu Barcelona - Olympique Lyonnais</a> <a href="https://m.interia.pl/na-zywo/relacja/1-8-finalu-lm-fc-barcelona-olympique-lyon,id,5554" target="_blank">Zapis relacji z meczu na urządzenia mobilne</a> Marzenia Lyonu o dobrym wyniku na Camp Nou prysły, gdy minął zaledwie kwadrans gry, choć okoliczności były co najmniej kontrowersyjne. Sędzia Szymon Marciniak, popierany jeszcze przez asystentów VAR, nie miał wątpliwości, że Denayer sfaulował Suareza w polu karnym, choć powtórki pokazywały, że kontakt był, owszem, ale to raczej Urugwajczyk stanął na nogę Belga. Polski arbiter nie chciał skorzystać z pomocy monitora, żeby samemu to ocenić. Messi podszedł więc do piłki, podciął ją jak Panenka i pewnie pokonał Anthony’ego Lopesa. Bramkarz nie miał żadnych szans, choć w pierwszym spotkaniu był najlepszym zawodnikiem swojego zespołu, a zaraz na początku środowego meczu popisał się znakomitą paradą, też po uderzeniu Messiego. Po golu było jasne, że Barca tym bardziej złapie wiatr w żagle, ale nieoczekiwane zdarzenie zupełnie podcięło skrzydła ekipie z Lyonu, i tak schowanej za podwójną gardę. W 22. minucie Lopes tak niefortunnie wyszedł do akcji Coutinho, że Brazylijczyk wpadł na niego z impetem i mocno poturbował. Bramkarz OL przez długą chwilę leżał na murawie, a gdy wreszcie wstał, wydawał się oszołomiony. Wytrzymał jeszcze kilka minut, puścił jeszcze jedną bramkę (idealna asysta Suareza do Coutinho) i stało się jasne, że dłużej nie wytrzyma. Lopes, mający najlepszy sezon w karierze, opuszczał boisko ze łzami w oczach. Lyon nie miał żadnego pomysłu, jak sforsować obronę Barcelony, lider i kapitan zespołu Fekir, nieobecny przed trzema tygodniami z powodu kartek, był zupełnie niewidoczny, a wręcz wyłączony z gry. Podobnie jak Depay, inny gracz OL, zdolny do niekonwencjonalnych zagrań. Gdy wydawało się, że w takich warunkach Barcelonie nic złego nie może się już stać, bo ma pełną kontrolę nad meczem, gracze Bruno Genesio nieoczekiwanie złapali kontakt. Piłka wpadła do siatki po ogromnym zamieszaniu, w którym Tousart wykazał najwięcej przytomności umysłu, uderzając z kilku metrów po złym wybiciu piłki przez Busquetsa. Choć wcześniej mogło się wydawać, że Lenglet był faulowany. Po kolejnej konsultacji z VAR Szymon Marciniak, który prawdopodobnie chciał też sprawdzić, czy nie było spalonego, uznał gola. Na trybunach zrobiło się nerwowo. Na murawie też. Teraz tylko jeden gol wystarczał, aby doszło do kolejnej sensacji. Wtedy jednak ponownie przypomniał o sobie Messi. Najpierw jednym zwodem zwiódł dwóch obrońców, Marcelo i Denayera, by prawą nogą pokonać bramkarza z kilkunastu metrów (piłka wtoczyła się do siatki tuż przy słupku), za chwilę wywiódł w pole niemal całą defensywą i idealnie zagrał do Pique, który dobił do pustej bramki. Gości dobił O. Dembele, po asyście Messiego, a jakże! Lyon przegrał dopiero pierwszy mecz w tegorocznej Lidze Mistrzów, ale w Barcelonie nie miał żadnych argumentów. Zresztą, kiedy ostatni raz przyjechał na Camp Nou, dokładnie 10 lat i dwa dni temu, przegrał 2-5. Messi tymczasem dzisiejszym występem odpowiedział na wtorkowy wyczyn Ronaldo. Nie aż tak spektakularnie, to fakt, ale na pewno efektownie. Jego przedsezonowa zapowiedź, że przywiezie puchar na Camp Nou jest ciągle aktualna. Barcelona - Lyon 5-1 (2-0) Bramki: 1-0 Messi (17., z karnego), 2-0 Coutinho (31.), 2-1 Tousart (58.), 3-1 Messi (78.), 4-1 Pique (81.), 5-1 O. Dembele (86.) Barcelona: ter Stegen - Roberto (83. Semedo), Piqué, Lenglet, Alba - Arthur (74. Vidal), Busquets, Rakitić - Messi, L. Suárez, Coutinho (70. O. Dembèlé). Lyon: A. Lopes (34. Gorgelin) - Dubois, Denayer, Marcelo, F. Mendy (77. Cornet) - Ndombele, Tousart, Marçal - Fékir - M. Dembélé, Depay (73. B. Traoré). Remigiusz Półtorak <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-mistrzow-1-8-finalu,cid,636,rid,3565,sort,I" target="_blank">Liga Mistrzów: wyniki, terminarz</a>