FC Barcelona pod wodzą Hansiego Flicka przeszła niesamowitą przemianę. Przybycie niemieckiego szkoleniowca i jego praca w ekipie "Blaugrany" doskonale pokazują, jak wiele w każdym zespołów znaczy trener. Były szkoleniowiec Bayernu Monachium tak naprawdę dostał taką samą kadrę, jaką dysponował jego poprzednik, a więc Xavi, a wyniki obu tych drużyn są zgoła odmienne, podobnie jak radość kibiców z oglądania swoich ulubieńców z trybun. Marciniak pod presją w Mediolanie, musiał zdecydować. Dwie interwencje VAR Nie ma wątpliwości, że Barcelona obok Paris Saint-Germain jest zespołem, który w sezonie 2024/2025 gra najbardziej atrakcyjny i ofensywny futbol w Europie. Za to jednak nikt tych najważniejszych trofeów nie daje, "Blaugrana" od 2019 nie grała nawet w półfinale Ligi Mistrzów. Ten stan rzeczy zmienił się w trwającym sezonie. W dwumeczu rozstrzygającym, kto zagra w finale tych rozgrywek, Barca trafiła na Inter Mediolan, który w tym sezonie imponuje zupełnie innymi rzeczami. Szaleństwo na Giuzeppe Meazza. Czy to był najlepszy dwumecz w historii Ligi Mistrzów? Ekipa prowadzona przez Simone Inzaghiego jest bowiem zdecydowanie najlepiej broniącą w Europie, a w szczególności w Lidze Mistrzów. Pierwszy mecz między tymi zespołami potwierdził niesamowitą jakość ofensywną Barcelony, ale zaprzeczył solidności, której można było spodziewać się po Interze. Tamta rywalizacja na stadionie Montjuic w Katalonii zakończyła się bowiem wynikiem 3:3, co sprawiało, że ekscytacja przed rewanżem w Mediolanie była ogromna, a z polskiej perspektywy ważny był powrót do kadry Roberta Lewandowskiego. Pierwsza połowa meczu na Giuzeppe Meazza była dokładnie tym, czego oczekiwali od swoich piłkarzy kibice Interu. Gospodarze właściwie nie dawali Barcelonie szans na nic, poza sporadycznymi rajdami Lamine'a Yamala, ale Inter realizował założenia swojego trenera i bardzo dobrze podwajał nastolatka, dzięki czemu nie oglądaliśmy tak wielu jego przebłysków, a solidność defensywna Interu była aż nadto widoczna. Gospodarze podobnie jak w pierwszym meczu, dwukrotnie znaleźli drogę do bramki Szczęsnego w pierwszej połowie. W obu tych przypadkach winić należy złe ustawienie obrony gości. Inter doskonale wykorzystywał wysoko ustawioną formację defensywną Barcelony. Pierwszy cios zadał Lautaro Martinez, który w 21. minucie wykorzystał podanie Denzela Dumfriesa i wpakował piłkę do pustej bramki. Tuż przed końcem pierwszej połowy doszło do spięcia w polu karnym Barcelony. Biegnącego z kontrą Lautaro zaatakował Pau Cubarsi. Hiszpan nie trafił w piłkę. Zapadła kluczowa decyzja przed El Clasico. Lewandowski i Szczęsny właśnie się dowiedzieli W pierwszym tempie Szymon Marciniak tego jednak nie widział i potrzebował analizy VAR, aby wskazać na rzut karny. Do futbolówki ustawionej na 11. metrze od bramki gości podszedł Hakan Calhanoglu. Turek zmylił Szczęsnego i podwyższył prowadzenie Interu. Z wynikiem 2:0 piłkarze Simone Inzaghiego schodzili do szatni i byli o 45 minut od awansu do upragnionego wielkiego finału Ligi Mistrzów. Druga część tej wspaniałej rywalizacji zaczęła się od bardzo mocnego wejścia na murawę gości. Inter wyszedł z szatni wyraźnie zbyt zrelaksowany, co Barcelona w sposób wzorowy wykorzystała. W 54. minucie dośrodkowanie w pole karne Interu posłał Gerrard Martin, a piłkę do bramki wpakował drugi z awaryjnych bocznych obrońców, a więc Eric Garcia. Martin zadziwił świat także sześć minut później. Młody Hiszpan znów dośrodkował w obręb "szesnastki". Tym razem piłkę odnalazł Dani Olmo i głową doprowadził do remisu. W 87. minucie rywalizacji jedyną dobrą akcję w tym meczu wykonał świetny w tym sezonie Raphinha. Brazylijczyk najpierw kopnął prosto w Yanna Sommera z około 12. metrów, ale Szwajcar na tyle niefortunnie sparował piłkę, że ta odbiła się idealne pod nogi Raphinhi. Skrzydłowy Barcelony przy próbie swoją gorszą - prawą nogą już się nie pomylił i dopełnił "remontadę" Barcelony. Wydawało się, że to już koniec emocji, a Hansi Flick posłał do boju Lewandowskiego. Nic bardziej mylnego. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry w polu karnym Wojciecha Szczęsnego niespodziewanie znalazł się Francesco Acerbi. Środkowy obrońca Interu przykleił się do wprowadzonego na boisko wcześniej Ronalda Araujo i z bliska pokonał bezradnego polskiego bramkarza, doprowadzając do dogrywki. W tej oczywiście emocji nie brakowało. Zgodnie z "prawidłami" tego dwumeczu pierwszy cios zadali gospodarze, a konkretnie wprowadzony z ławki Davide Frattesi. Włoski pomocnik znakomicie wykorzystał zasłonę stworzoną z obrońców Barcelony i "zawinął rogala" w kierunku dalszego słupka bramki strzeżonej przez "Szczenę", wyprowadzając Inter na prowadzenie. Po stronie Barcelony w dogrywce najlepszą sytuację miał Robert Lewandowski, który z bliska nie trafił do bramki głową, bo wydaje się, że zbyt wysoko wyskoczył do piłki. Najbardziej aktywny był oczywiście Yamal, który szukał głównie strzałów z dystansu, ale przy każdej z tych prób wyśmienicie bronił Yann Sommer, który spisywał się w tym dwumeczu wybitnie, a jego spektakularny występ z pewnością zostanie zapamiętany na długo, bo to właśnie dzięki Szwajcarowi Inter zagra w finale. Na drugim biegunie niestety pozostanie pewnie Wojciech Szczęsny, który przy żadnym z goli nie miał większych szans.