Choć tak naprawdę to jest przede wszystkim zwycięstwo Zinedine’a Zidane’a. Francuz jeszcze nie tak dawno był uznawany za żółtodzioba wśród trenerów, rzuconego od razu na bardzo głęboką wodę. Dzisiaj znowu może być dawany jako przykład dla innych. I nie chodzi nawet o to, że wygrywa dotychczas wszystko, co pojawi się na jego drodze. Chodzi o podejście. O przekazanie swoim zawodnikom pozytywnych emocji, o danie sygnału swoją postawą, że wszystko ma pod kontrolą. Albo jeszcze bardziej obrazowo - chodzi o "wyczucie gry", także psychologiczne, które mają tylko najwięksi. Tak było w pierwszym meczu w Madrycie, gdzie taktycznie okazał się o klasę lepszy od Unaia Emery’ego; tak było też w Paryżu. Bo w rzeczywistości ten mecz rozegrał się nie tylko przez 90 minut na boisku. Ktokolwiek widział Zidane’a na przedmeczowej konferencji prasowej, z jakim luzem i jaką charyzmą odpowiadał na pytania, musiał mieć świadomość, że trener wysyła jasne sygnały. Przede wszystkim swoim zawodnikom. A potem dokładnie to samo można było zobaczyć na murawie, jak Real punktuje rywali - spokojnie, metodycznie i bez emocji. Nawet bez Kroosa i Modricia w środku pola. "Królewscy" jeszcze nie wygrali Ligi Mistrzów trzeci raz z rzędu, do tego jest nadal daleka droga, ale jeśli wielką drużynę można poznać po tym, jak potrafi podejść do arcyważnego spotkania, to niewątpliwie ekipa Zidane’a nie ma dzisiaj sobie równych. Właśnie dzięki niemu. Remigiusz Półtorak Zobacz wyniki Ligi Mistrzów