Do luksusu szybko można się przyzwyczaić. W 2012 roku Diego Simeone, trener Atletico, poprowadził drużynę do pierwszego trofeum pod jego wodzą. Ale fakt ponownej gry po pięciu latach w Lidze Europy rozczarowuje w Madrycie. To najlepsza miara sukcesów, do jakich argentyński szkoleniowiec doprowadził zespół "Los Colchoneros". Po fatalnym remisie z drużyną Rzeźniczaka Gabi wierzył do samego końca, że uda się jeszcze cudem uniknąć Ligi Europy, w której wszystko, co dobre dla Atletico, się zaczęło. Pewnie z tego brały się pełne frustracji słowa kapitana o "gównianych" rozgrywkach. Przed wtorkowym meczem z Chelsea piłkarze Diega Simeone musieli wygrać w Londynie i liczyć na to, że Roma nie wygra u siebie z Karabachem. Ale żaden z tych warunków nie został spełniony. Atletico tylko zremisowało na Smatford Bridge 1-1, a rzymianie pokonali Karabach 1-0. Z Ligą Europy trzeba się będzie więc przeprosić. Co prawda Atletico wygrywało te rozgrywki także w 2010 roku, ale dopiero triumf dwa lata później zwiastował złotą erę Simeone. W kolejnych sezonach drużyna zdobywała mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla, Superpuchar Europy i Hiszpanii oraz dwukrotnie zagrała w finale Ligi Mistrzów (oba przegrała z Realem Madryt). Argentyńczyk starał się podtrzymać na duchu fanów po remisie z Chelsea. - Mamy przed sobą nowe wyzwanie, coś nowego, o co możemy walczyć. Za każdym razem, gdy spotyka nas coś złego, może to być też początkiem czegoś dobrego. Mamy przed sobą wciąż bardzo ekscytujący sezon. Cały czas ciąży na nas taka sama odpowiedzialność. Ilekroć zakładamy koszulkę Atletico Madryt, tylekroć jesteśmy zmotywowani bez względu na rozgrywki - podkreślił Simeone. Czy tego Atletico chce czy nie, brak fazy grupowej Ligi Mistrzów jest porażką. Drużyna od tego sezonu rozgrywa spotkania na 68-tysięcznym obiekcie Wanda Metropolitano, który miał być nową wspaniałą areną dla pięknych wieczorów w Lidze Mistrzów, a nie w drugiej europejskiej lidze. Brak fazy pucharowej Champions League to także strata finansowa. Nawet gdyby madrytczycy dotarli do finału Ligi Europy, zarobiliby o 20 mln euro mniej niż gdyby zagrali w finale Ligi Mistrzów. - Na pewno to ogromy ból, że odpadamy z Champions League. To był nasz największy cel. Dochodziliśmy tak daleko w tych rozgrywkach, a teraz zatrzymaliśmy się na etapie grupowym. Nie możemy być zadowoleni - mówił rozczarowany Jan Oblak, bramkarz Atletico. Ale jego zespół nieźle radzi sobie na krajowych podwórkach. Po 14 kolejkach "Los Colchoneros" zajmują trzecie miejsce i tracą sześć punktów do prowadzącej FC Barcelona i tak samo jak lider nie zaznali jeszcze w Primera Division porażki. W najbliższej kolejce mierzą się w niedzielę na wyjeździe z Betisem. kip Liga Mistrzów: wyniki, tabele, strzelcy, terminarz