Pierwsza kontrowersja miała miejsce w 20. minucie, gdy Antoine Griezmann zdobył kontaktową bramkę na 1-2. Wszystko wydawało się tutaj prawidłowe, jednak na powtórkach widzimy, że Thomas Lemar, który znajdował się na pozycji spalonej mógł przeszkadzać obrońcy i bramkarzowi Liverpoolu. Przyglądając się dokładniej możemy stwierdzić, że zawodnik Atletico z pewnością nie przeszkodził Alissonowi, gdyż golkiper "The Reds" po pierwsze nie miał najmniejszych szans złapać piłkę, a po drugie i co ważniejsze, nie widział on swojego rywala. Sytuacja robi się trudniejsza, gdy pod uwagę weźmiemy Joela Matipa, który stał bardzo blisko zarówno Lemara, jak i lecącej do siatki piłki. Wszystkie skróty Ligi Mistrzów online w Interia Sport - ZOBACZ! Szczerze mówiąc nie wiem, czy Lemar przeszkodził w jakikolwiek sposób Matipowi. Nie wiem, czy obrońca Liverpoolu mógł coś w tej sytuacji zrobić. On po prostu stał w miejscu i nie był aktywny w grze. Moim zdaniem sędziowie VAR nie zdecydowali się na interwencję, gdyż nie była to czarno-biała sytuacja i oczywisty błąd arbitra. W przypadku niejasnych kontrowersji VAR nie ma prawa interweniować. W 52. minucie sędzia Daniel Siebert ukarał strzelca dwóch bramek - Antoine Griezmanna - czerwoną kartką za kopnięcie rywala w głowę. Zawodnicy Atletico nie mogli pogodzić się decyzją arbitra i próbowali z nim dyskutować, jednak nie miało to większego sensu. Powtórki bezlitośnie pokazują, do czego grając wysoko uniesioną nogą, doprowadził napastnik gospodarzy. Griezmann chciał kopnąć piłkę, jednak coś mu nie wyszło i niestety trafił korkami w twarz Roberto Firmino. Sędzia bez dłuższego zawahania ukarał faulującego czerwoną kartką za poważny, rażący faul. Na szczęście napastnikowi Liverpoolu nic się nie stało i mógł kontynuować grę. W 77. minucie Daniel Siebert podyktował rzut karny dla Liverpoolu. Choć patrząc na zachowanie arbitra, możemy pomyśleć że nie był on w 100% pewnych, to jego decyzja była prawidłowa. Do długiej piłki zagranej w "szesnastkę" ruszyli Mario Hermoso i Diogo Jota. Zawodnik Atletico przegrał ewidentnie pozycję i próbując się ratować, uderzył z dość dużą siłą barkiem w plecy będącego z przodu napastnika "The Reds". Gospodarze sporo dyskutowali z arbitrem, jednak totalnie tego nie rozumiem, gdyż faul był ewidentny. Rzut karny na bramkę na 3-2 zamienił Mohamed Salah. Niespełna cztery minut później, niemiecki arbiter ponownie wskazał na "wapno", lecz tym razem po drugiej stronie boiska. W polu karnym do dośrodkowanej piłki z rzutu wolnego biegło bardzo dużo zawodników. W pewnym momencie na murawę upadł Jose Maria Gimenez, a Daniel Siebert po chwili namysłu odgwizdał "jedenastkę". Oglądając powtórki z tej sytuacji można mieć pewne wątpliwości, czy Gimenez nie dodał od siebie i po prostu wyolbrzymił skutek minimalnego kontakt z Diogo Jotą. Widać, że zawodnik Liverpoolu złapał lekko będącego przed nim rywala, a następnie go puścił i dochoszło do upadku. W tej sytuacji raczej nie mamy pchnięcia w plecy, ani podcięcia. Jedynie skupić można się na tym minimalnym złapaniu przeciwnika. Pytanie, czy było ono w stanie spowodować upadek, bądź wytrącić z biegu Gimeneza? Moim zdaniem trudno jednoznacznie powiedzieć. Jakby tego było mało interwencję podjęli sędziowie VAR, którzy uznali, że Daniel Siebert się pomylił. Po wideoweryfikacji, niemiecki arbiter odwołał "jedenastkę" i grę wznowił rzutem sędziowskim, a my zostaliśmy z dylematem czy ta sytuacja była oczywistym błędem arbitra, w którym powinien interweniować VAR. Już niejednokrotnie było o tym mówione, że system może być użyty tylko w przypadku "clear and obvious" (ang. czystych i oczywistych) sytuacjach. Szczerze mówiąc nie jestem pewien. Skoro przy bramce na 1-2 VAR milczał, gdyż nie było jasne, czy zaistniał spalony, to dlaczego teraz interweniował? Moim zdaniem jest to zdecydowanie kontrowersja, w której VAR nie do końca miał prawo być użytym. Podsumowując występ Daniela Sieberta uważam, że nie było to jego najlepsze spotkanie. Oglądaliśmy tego arbitra m.in. na EURO, gdzie radził sobie naprawdę dobrze. We wtorkowym meczu Ligi Mistrzów było niekiedy widać, że nie jest pewien swoich decyzji, na co mogła wpłynąć postawa zawodników Atletico, którzy stosowali dość mocny mobbing, a także pełne trybuny, które wywierały presję. Moglibyśmy doszukiwać się jeszcze kilku sytuacji z żółtymi kartkami, ale dla przebiegu meczu nie miały one większego już znaczenia.