Wenger z trudem ukrywał gniew na konferencji prasowej po pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. - Zasłużyliśmy na taki wynik. Zagraliśmy wyłącznie sercem, a nie głową, a na takim poziomie to nigdy się nie sprawdza. Straciliśmy nerwy, zabrakło nam siły mentalnej - powiedział francuski szkoleniowiec, który w przeszłości przez siedem lat pracował także w Monaco. Tak samo spotkanie ocenili piłkarze Arsenalu. - Czasami byliśmy bardzo naiwni na murawie. Teraz czujemy jedynie rozczarowanie - powiedział kapitan zespołu, Niemiec Per Mertesacker. Monaco zajmuje obecnie czwarte miejsce w tabeli francuskiej ekstraklasy. Nic dziwnego, że wszyscy na Wyspach byli przekonani, że "Kanonierzy" mają duże szanse po raz pierwszy od pięciu lat awansować do ćwierćfinału. Teraz niewielu już w to wierzy. - Nie zaprezentowaliśmy takiego poziomu, do jakiego przyzwyczailiśmy naszych kibiców. Jesteśmy teraz w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem. Nie potrafiliśmy na murawie racjonalnie myśleć i zapłaciliśmy za to - przyznał Wenger. Również media oceniają bardzo krytycznie występ Arsenalu. "Katastrofa, koncert straconych szans, taktyczna dyscyplina zerowa" - oceniają. - Nasza obrona popełniała wielokrotnie samobójstwo. Defensywa kompletnie sobie nie radziła. Jak można wytłumaczyć stratę drugiego i trzeciego gola? Nie wiem - ocenił francuski trener. W ogniu krytyki znalazł się przede wszystkim Mertesacker, który w dwóch pierwszych straconych bramkach miał swój udział. Przy pierwszym golu piłka strzelona przez Geoffrey Kondogbia˙(38) odbiła się od niego, a przy drugim to on popełnił błąd w środkowej części boiska i piłkę przejął Dimitar Berbatow (53). "Dla Mertesackera mecz był osobistą torturą" - napisał "Guardian". Także po kontaktowym trafieniu Aleksa Oxlade-Chamberlaina (90+1), "Kanonierzy" pozwolili jeszcze na stratę trzeciej bramki. Trzy minuty później strzelił ją Yannick Ferreira-Carrasco. "Mizernie. Chaotycznie. Naiwnie" - ocenił krótko "Daily Telegraph". Monaco, było zdaniem dziennikarzy, mentalnie, fizycznie i taktycznie silniejsze. "Guardian" poszedł jeszcze dalej i napisał: "To była kolejna noc, która obudziła wątpliwości w umiejętności Wengera, by stworzyć solidną drużynę". Wielu ekspertów twierdzi, że 17 marca na Stade Louis II Francuz może po raz ostatni poprowadzić w Lidze Mistrzów "Kanonierów". Monaco u siebie słynie bowiem ze stabilnej defensywy. W sześciu meczach grupowych Champions League zespół prowadzony przez Leonardo Jardima stracił zaledwie jedną bramkę. "Monaco, to było królewskie" - napisała gazeta "L'Equipe". Zachwycony był także książę Albert, który mecz oglądał z trybun. "Nigdy bym się nie spodziewał takiego wyniku. Przed spotkaniem rozmawiałem z Arsene i poprosiłem go, by był dla nas miły. Współczuję mu, że ukradliśmy mu show" - przyznał.