Razem z doliczonym czasem, Arkadiusz Milik spędził na boisku dziesięć minut, ciesząc się długo wyczekiwanym momentem powrotu do gry. Przypomnijmy, snajper SSC Napoli po raz ostatni wystąpił 8 października w meczu reprezentacji Polski z Dania w eliminacjach do mistrzostw świata, a z trykotem swojego klubu rozstał się na jeszcze dłużej. W tej sytuacji nie może dziwić, że po końcowym gwizdku na jego twarzy pokazał się uśmiech. - Z moim zdrowiem już wszystko jest w porządku, kolano jest zdrowe. Od meczu z Bologną jestem do dyspozycji, a o tym, kiedy zagram, decyduje trener. To były dla mnie ciężkie miesiące, dlatego cieszę się z powrotu, do tego w takim meczu - radował się piłkarz w rozmowie z reporterem Canal Plus. Milik nie kręcił nosem, że wszedł na samą końcówkę, bo jest świadomy, że przed nim jeszcze trochę pracy, by wrócić do pierwszego składu. - Jestem gotowy, ale wiadomo, że potrzebuję czasu na złapanie rytmu meczowego. Aby odbudować kondycję, potrzebuję kolejnych minut - podkreślił snajper. Milik żałuje, że jego zespół poniósł tak dotkliwą porażkę w Madrycie. Co prawda jeszcze nie wszystko stracone, honorowe trafienie daje cień szansy na odrobienie strat, ale Polak żałuje dyspozycji kolegów w Madrycie. - Na pewno każdy z nas nie zagrał na takim poziomie, jak mógł. Z kolei Real zagrał bardzo dobry mecz. Trzeba przyznać, że byli lepsi. Szkoda, że nie udało się strzelić jeszcze jednej bramki, ale strata nie jest duża. Wiadomo, że każdej drużynie ciężko gra się w Neapolu - powiedział Milik. Na koniec nasz snajper wyjaśnił, dlaczego w czwartkowym meczu Ligi Europejskiej pomiędzy Legią Warszawa i Ajaksem Amsterdam, nie będzie kibicował w patriotycznym tonie. - Bardziej kibicuję Ajaksowi, bo grałem w tym klubie, mam tam dużo kolegów i wiele mnie łączy z tym zespołem. Faworytem będzie Ajax, ale Legia już pokazała, że ma potencjał, by sprawić niespodziankę - zakończył. AG