Gdyby zapytać Arsene'a Wengera o najtrudniejszy rok w jego trenerskim życiu, powiedziałby pewnie, że właśnie trwa. Miarą kryzysu, jaki na starcie sezonu dotknął Arsenal, była nasilająca się dyskusja nad przyszłością Francuza. Kiedy po stracie Cesca Fabregasa i Samira Nasriego zespół z Londynu miotał się w okolicy strefy spadkowej Premier League, zagrożonego stratą posady Wegera w obronę wziął Alex Ferguson przypominając, że nikt inny nie zrobił dla "Kanonierów" tyle, co jego najbardziej uprzykrzony rywal. Już w środę Francuz może mieć okazję do rewanżu. Ferguson jest na Old Trafford legendą, której nie może zaszkodzić jedna porażka. Imię Aleksa nosi trybuna stadionu, na której wciąż świętuje się ćwierć wieku jego pracy w klubie. Jeśli jednak największy trener naszych czasów chce mieć święty spokój, jego zespół nie może przegrać wyjazdowego starcia z FC Basel. Gdyby do tego doszło, Manchesteru zabrakłoby w fazie pucharowej Champions League pierwszy raz od 2005 roku. United gra o przetrwanie Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak środowego meczu w Bazylei nie da się nazwać inaczej niż grą United o przetrwanie. Drużyna, która w ostatnich czterech latach opuściła zaledwie jeden finał Champions League (na Santiago Bernabeu), tym razem jest zagrożona w grupie. Dla Fergusona byłaby to jedna z najbardziej kuriozalnych i bolesnych porażek w karierze, zważywszy w jak głupi sposób zespół oddawał punkty na Old Trafford. Z Bazyleą prowadził 2-0 po 17 minutach, by w 90. minucie heroicznie osiągnąć remis 3-3. Z Benfiką nie umiał utrzymać prowadzenia 2-1. W tym sezonie Ligi Mistrzów Manchester potrafił wygrać tylko z Otelulem Galati i wcale nie musi się to zmienić. Remis w Bazylei wystarczy mu do awansu, ale największy z angielskich kolosów nie ma już raczej szans na wygranie grupy. Pierwsze miejsce zgarnie Benfica, wystarczy, że ogra Otelul. Ferguson jest i tak w znacznie lepszej sytuacji, niż rywalizujący z nim w Premier League Andre Villas-Boas i Roberto Mancini. Trener Chelsea sprowadzany na Stamford Bridge jako wschodząca gwiazda w swoim fachu, napotyka dość zasadnicze trudności. W grupie E Chelsea nie miała godnego siebie przeciwnika, a jednak w ostatniej kolejce musi pokonać Valencię, by awansować bez względu na rezultat meczu Genk - Leverkusen. Juana Matę zapytano, czy jeśli strzeli bramkę swojemu byłemu klubowi, będzie świętował, odpowiedział przytomnie, że pierwszym zmartwieniem całej drużyny jest wygrać. Od kiedy w 2003 roku właścicielem klubu ze Stamford Bridge został Roman Abramowicz, wciąż czeka on na tytuł nr 1 w Europie. Nigdy jednak drużyna Rosjanina nie zakończyła rywalizacji w grupie, będąc cztery razy w półfinale (2004, 2005, 2007, 2009) i raz w finale (2008). Katastrofa City? Z katastrofą w najbardziej prestiżowych rozgrywkach fani Manchesteru City oswajają się już od dwóch tygodni. Niepokonany w Anglii lider, który w 14 kolejkach zdobył 38 pkt i 48 goli, w Lidze Mistrzów musi pokonać Bayern Monachium i modlić się za Villarreal. Jeśli Hiszpanie przegrają szósty mecz z rzędu (z Napoli), City pożegna rozgrywki. I choć jego kibice wytłumaczą sobie, że w tym roku ważniejszy jest tytuł w kraju, drużyny z Etihad Stadium nie da się nazwać wizytówką najwspanialszej ligi świata. W ostatnich latach kluby Premiership przyzwyczaiły się, że poza Barceloną nie mają rywali na kontynencie. Tym razem tylko słabnący Arsenal gra po angielsku. Czarny scenariusz dla klubów Premier League jest wciąż mało prawdopodobny, ale jeśli United i Chelsea, a nawet City znajdą się jednak w 1/8 finału, sprawią, że już samo losowanie tej fazy będzie nadzwyczajnie ciekawe. Możliwe pary Barcelona - Manchester City, Real Madryt - Manchester United, czy Bayern Monachium - Chelsea godne są wyższej fazy rozgrywek. Dyskutuj na blogu Dariusza Wołowskiego Zobacz wyniki i tabele Ligi Mistrzów INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Chelsea - Valencia. Początek 6 grudnia o 20.45 INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z meczu Manchester City - Bayern Monachium. Początek 7 grudnia o 20.45