Liverpool i Barcelona przed ostatnią kolejką fazy ligowej Champions League są jedynymi zespołami pewnymi gry w 1/8 finału, nie będą musiały przechodzić przez rundę play-off (nieoficjalnie nazywaną 1/16 finału). Wciąż jednak nie wiadomo, kto zakończy jesienno-zimową rywalizację na pierwszym miejscu. Prowadzą "The Reds" z 21 punktami. "Duma Katalonii" ma ich 18 i bilans bramkowy lepszy o 2 gole. Jeśli liderzy Premier League przegrają z w Eindhoven z PSV, a "Blaugrana" pokona Atalantę, to wicemistrzowie Hiszpanii zakończą zmagania na 1. miejscu. Taki scenariusz jest trudny do zrealizowania, ale nie niemożliwy. Szanse na to zwiększyły decyzje Arne Slota, który nie wziął na wyjazd do Holandii aż 9 podstawowych zawodników: Alissona Beckera, Virgila van Dijka, Ibrahimy Konaté, Trenta Alexandra-Arnolda, Dominika Szoboszlaia, Alexisa MacAllsitera, Ryana Gravenbecha, Luisa Díaza y Mohameda Salaha. Do tego trzeba dodać nieobecność Diogo Joty i Joe Gomeza z powodu urazów. Jedynymi graczami z podstawowej jedenastki, którzy polecieli do Eindhoven są Andy Robertson i Cody Gakpo. Liga Mistrzów: Barcelona zaatakuje pierwsze miejsce. Rotacje u lidera z Liverpoolu Ma rację, że w kontekście drabinki fazy pucharowej nie ma żadnej różnicy pomiędzy drużyną z 1. i 2. miejsca. Można porównać to do drabinki w tenisowym turnieju wielkoszlemowym: lider i wicelider rankingu i tak nie mogą się ze sobą spotkać aż do finału. Tutaj będzie podobnie - już teraz wiadomo, że "The Reds" i "Blaugrana" nie zmierzą się ze sobą ani w 1/8, ani w 1/4, ani w 1/2 finału. Różnica istnieje jednak w teoretycznym prestiżu z powodu wygrania fazy ligowej, a przede wszystkim pod względem finansowym - klub z pierwszej pozycji otrzyma od UEFA 275 tysięcy euro więcej niż ten z drugiej. 18 meczów 8. serii gier rozpocznie się równolegle o godzinie 21:00. Emocji nie zabraknie.