O tym, że Real Sociedad potrafi grać pięknie i ofensywnie, wie każdy, kto miał okazję podziwiać grę podopiecznych trenera Imanola Alguacila w tym sezonie. Pozostali fani futbolu próbkę umiejętności ekipy z Kraju Basków otrzymali w pierwszej połowie meczu z Benficą, która w pierwszych fragmentach meczu została wręcz zmiażdżona przez gospodarzy. Ale po kolei - problemy Portugalczyków rozpoczęły się już w 6. minucie, gdy worek z bramkami rozwiązał Mikel Merino. Hiszpański pomocnik zachował czujność w polu karnym i głową skierował piłkę do siatki po zagraniu Aihena Munoza. To był dopiero początek emocji. Po pięciu minutach wynik podwyższył Mikel Oyarzabal, wykorzystując koszmarny błąd obrońców Benfiki. 26-latek dobiegł jako pierwszy do piłki nieodpowiedzialnie kopniętej przez Florentino Luisa, wyprzedził Nicolasa Otamendiego i pokonał bramkarza. Wielka sensacja, a teraz jeszcze to. Ogromna burza wokół Lewandowskiego Liga Mistrzów: Real Sociedad - Benfica. Potężni Baskowie zdemolowali rywala przed przerwą Po chwili tablica wskazywała już na wynik 3:0. Gol Mikela Merino nie został jednak ostatecznie uznany - sędzia po interwencji systemu VAR odgwizdał rękę 27-latka. Bramki nie było także po tym, jak piłkę ponownie wpakował do siatki Mikel Oyarzabal, który znajdował się na ewidentnym spalonym. Ale co się odwlecze, to nie uciecze - w 21. minucie na listę strzelców wpisał się Ander Barrenetxea. Mający ostatnio świetny czas skrzydłowy otrzymał piłkę z lewej strony, myląc rywala zszedł do środka i huknął nie od obrony. Piłkarze Realu Sociedad powinni schodzić do szatni z czterobramkowym prowadzeniem, ale Brais Mendez - który strzelał gole w każdym z poprzednich trzech meczów w Lidze Mistrzów - nie wykorzystał karnego, obijając słupek. Lewandowski ma wielki problem, to aż niewiarygodne. Hiszpanie ogłaszają wprost Benfica odpowiedziała, ale Real Sociedad wygrał. Kuriozalne sceny na trybunach Benfica obudziła się tuż po przerwie. Nicolas Otamendi wyłożył piłkę do Rafy Silvy, a ten zdobył honorową na tamtym etapie meczu bramkę. W drugiej połowie rozkręcili się nie tylko portugalscy piłkarze, lecz także kibice. Ci drudzy jednak w złego znaczeniu tego słowa. Przyjezdni fani zaczęli bowiem zrzucać z usadowionego na górze stadionu sektora gości flary, które lądowały w dolnych rzędach oraz tuż przy murawie. To nie był koniec problemów, do jakich doszło na trybunach. W 74. minucie jeden z fanów po drugiej stronie boiska potrzebował pomocy medycznej, co sygnalizowali sami piłkarze. Na samej murawie nic się już nie zmieniło. Real Sociedad wygrał 3:1 i z 10 punktami lideruje w grupie D Ligi Mistrzów. Taką samą liczbę "oczek" może jednak mieć jeszcze dziś wieczorem Inter, jeśli ogra ekipę RB Salzburg. Fatalne ustalenia ws. Lewandowskiego, to jakiś koszmar. Aż trudno uwierzyć