Trener John van den Brom mówił w tym tygodniu, że najważniejsze mecze dla jego drużyny odbywają się w kwietniu i maju. Lech niemal przez cały rok walczył o to, by właśnie w kwietniu być w gronie ośmiu najlepszych drużyn Ligi Konferencji i tu dostąpić zaszczytu rozegrania dwumeczu z Fiorentiną. W Ekstraklasie szanse na mistrzostwo stracił już kilka tygodni temu, na dobrą sprawę nie ma też szans na wicemistrzostwo. Ale walka w gronie ośmiu najlepszych drużyn w europejskim pucharze całkowicie to kibicom i piłkarzom rekompensuje. Tyle że akurat przed pierwszym starciem z klubem z Florencji przez skład przeszła Takie mogły być rotacje w obronie Lecha. W dwa dni wszystko się wywróciło Lech od początku tego roku nie miał żadnych problemów ze środkowymi obrońcami. Miejsce w składzie wywalczyli sobie Antonio Milić i Bartosz Salamon, pierwszym ich zmiennikiem był Filip Dagerstål. Pecha miał Ľubomír Šatka, bo Słowak w okresie przygotowawczym leczył kontuzję, a później ciężko mu już było nawiązać rywalizację z ogranymi kolegami. A to przecież podstawowy reprezentant kraju, który w polskiej lidze jest ceniony. Teoretycznie więc dziś van den Brom mógłby posłać do boju Milicia i Salamona, w niedzielę w Warszawie Dagerståla i Šatkę, a za tydzień w Toskanii - znów ten pierwszy duet. Akurat na tych pozycjach rotacja nie oznaczała wielkich strat w jakości, jak choćby na bokach pomocy czy w ataku. Defensywa była kluczem do sukcesów Lecha w poprzednich rundach. Fiorentina to wykorzysta? I nagle trener Lecha - dzień po dniu - dostał dwa ciosy, które całkowicie zburzyły jego spokój. Najpierw we wtorek urazu na treningu doznał Dagerstål - Szwed opuścił zajęcia, przeszedł badania rezonansem magnetycznym. Jak słyszymy w klubie, powinno być dobrze, ale to nie oznacza, że zawodnik wypożyczony z FK Chimki będzie do dyspozycji szkoleniowca w najbliższych dniach. Dziś zaś kuriozalną decyzję ogłosiła UEFA - zawiesiła na trzy miesiące Salamona. Reprezentant Polski jest podejrzany o stosowanie dopingu, pierwsza próba testu przeprowadzonego po rewanżowym spotkaniu w Sztokholmie z Djurgården dała wynik pozytywny. Tyle że europejska federacja mogła zawiesić zawodnika już dziewięć dni temu, a nie czekać do ostatnich godzin przed starciem będącym świętem futbolu w wielkim polskim mieście. Zwłaszcza, jeśli wcześniej sygnalizowała, że będzie mógł grać do momentu wyjaśnienia sprawy. Van den Brom miał już ustalony skład i taktykę, defensywa była tu absolutnie kluczowa. To ona była kluczem do sukcesu najpierw w fazie grupowej, a później w dwóch kolejnych rundach. W pięciu kolejnych spotkaniach Filip Bednarek nie został pokonany, duża w tym zasługa Salamona i jego kolegów z obrony. To nie czas na eksperymenty. Innej opcji może jednak nie być W tej sytuacji w buty Salamon będzie musiał wejść Šatka, co może być dla Słowaka bardzo trudne. W tym roku zagrał tylko trzy razy - godzinę w meczu Lecha w Gliwicach z Piastem (1-1), całe spotkanie w drugoligowych rezerwach z Garbarnią Kraków (3-0) i całe spotkanie w eliminacjach do mistrzostw Europy z Luksemburgiem (0-0). Plus jest taki, że przez te cztery godziny gry jego drużyny też nie straciły żadnej bramki, bo gol dla Piasta padł już po zmianie obrońcy. Taka sytuacja, związana też z urazem Dagerståla, sprawia, że w Poznaniu muszą modlić się o zdrowie i kondycję Milicia oraz Šatki. Jeśli Szwed będzie nieobecny choć przez dwa tygodnie, ci dwaj piłkarze zostaną zmuszeni do gry do trzy-cztery dni w starciach z Fiorentiną, Legią, znów Fiorentiną i Radomiakiem. Alternatywą jest postawienie na młodego 17-latka Michała Gurgula bądź znów przestawienia graczy z innych pozycji: Alana Czerwińskiego, Barry'ego Douglasa czy Nikę Kwekweskiriego. To jednak może znów oznaczać eksperymenty, jak podczas niezbyt udanego początku sezonu. Mecz Lecha z Fiorentiną zacznie się o godz. 21.