Lech Poznań odniósł w marcu największy sukces w historii swoich zmagań w europejskich pucharach. W Lidze Konferencji wyeliminował w dwumeczu mistrza Szwecji Djurgårdens IF - w Poznaniu po golach Antonio Milicia i Filipa Marchwińskiego wygrał 2-0, a w rewanżu w Sztokholmie - aż 3-0. Do bramki gospodarzy trafiali wtedy: znów Marchwiński, Nika Kwekweskiri i Michał Skóraś. "Kolejorz" awansował do ćwierćfinału tych rozgrywek, a kolejnym jego rywalem będzie AC Fiorentina. Pierwsze spotkanie odbędzie się w stolicy Wielkopolski 13 kwietnia, rewanż zaś tydzień później w Toskanii. Na mecz w Poznaniu nie ma już biletów - klub niemal na pniu sprzedał 40 tysięcy wejściówek. Kolejne kary dla Lecha Poznań. Co mecz powtarza się praktycznie to samo Gra w Europie pozwala Lechowi godnie zarobić - za sam awans do ćwierćfinału mistrz Polski dostanie milion euro, suma nagród od UEFA za cały sezon to już ponad 7,5 miliona euro. A przecież klub zarabia też na biletach, cateringu, pamiątkach klubowych i koszulkach. Na pewno dobra gra w Europie się opłaca. Tyle że z drugiej strony - UEFA bardzo dokładnie przygląda się zachowaniu kibiców. I wrzuca jedną karę za drugą - jak tylko coś zostanie przeskrobane. Wytyczne dotyczą tak zachowania kibiców, jak i np. punktualności drużyny w przybyciu na stadion czy oficjalną konferencję prasową. Podczas pierwszego starcia Lecha i Djurgårdens delegat UEFA zauważył dwa wykroczenia poznańskich kibiców i je opisał. Po pierwsze: na trybunie zwanej "Kotłem", gdzie siedzą najzagorzalsi kibice, zablokowane były ścieżki komunikacyjne, bo fani stali też na schodach i w przejściach. To zostało wycenione na 14 tys. euro kary, czyli ponad 65 tys. złotych. Z kolei odpalenie środków pirotechnicznych będzie kosztować klub aż 23250 euro, czyli blisko 110 tys. złotych. - UEFA liczy, ile rac zostało odpalonych i później nakłada karę proporocjonalną do tej ilości. Mają specjalne stawki za każdą racę - słyszymy w klubie. Race pod dachem sztokholmskiej Areny kosztują tysiące. UEFA nie doceniła pokazu kibiców obu drużyn Jeszcze więcej będzie kosztować klub z Poznania rewanż w Sztokholmie, który odbył się pod zamkniętym dachem Tele2 Areny. Tam odpalenie rac przez fanów z Polski wyceniono na 32250 euro, czyli ponad 150 tys. złotych. Ukarany został też klub ze Szwecji - jego sympatycy nie popisali się na początku meczu, gdy zadymili całą murawę i ograniczyli widoczność. Ich wyczyny zostały ukarane kwotą 25,5 tys. euro. Mało tego - Lecha dopadła jeszcze jedna kara, ale będąca efektem zachowania piłkarzy. Została opisana przez Komisję Kontroli, Etyki i Dyscypliny jako "niewłaściwe zachowanie drużyny" i wyceniona na 4 tysiące euro. Jak się okazuje, UEFA nakłada sankcję w przypadku, gdy co najmniej pięciu zawodników drużyny zostanie ukaranych kolorowymi kartkami, a tak się stało w przypadku Lecha w Sztokholmie. Gdy dzieje się to po raz pierwszy, kara jest mniejsza. "Kolejorza" dotknęła jednak recydywa - pięciu jego graczy było już karanych za przewinienia w meczach z Vikingurem Reykjavik w Poznaniu i Austrią w Wiedniu. Sędzia Duje Strukan z Chorwacji napomniał bowiem w trakcie spotkania: Jespera Karlströma, Radosława Murawskiego, Afonso Sousę, Bartosza Salamona, Filipa Szymczaka i Artura Sobiecha. Takie kary są też jednak w cenniku polskiego związku, obowiązują też w niższych ligach. W B-klasie, za pięć kartek swoich graczy, klub musi zapłacić bowiem 100 złotych. Zanim Lech zmierzy się z Fiorentiną 13 kwietnia, wcześniej przy Bułgarskiej rozegra jeszcze dwa spotkania - z Pogonią Szczecin (w niedzielę 2 kwietnia) i derby z Wartą (w Wielką Sobotę).