Lech Poznań spisuje się w Lidze Konferencji rewelacyjnie - w tym roku wyeliminował już Bodø/Glimt i Djurgårdens IF. W tych czterech spotkaniach nie stracił nawet bramki, a przecież Filip Bednarek był niepokonany również w ostatnim spotkaniu fazy grupowej z Villarrealem, wygranym 3-0. Łącznie daje to blisko 500 minut bez straconego gola. Mało tego - rywale stworzyli niewiele groźnych sytuacji, Bednarek praktycznie nie musiał bronić ich strzałów. Lech drugi w Europie w tej statystyce. Tylko Bayern Monachium jest lepszy Jeśli spojrzeć na statystykę meczów bez straconego gola, wliczając wszystkie trzy puchary od fazy grupowej włącznie, Lech jest w ścisłym topie. Siedem takich spotkań, na osiem, rozegrał Bayern Monachium. Później jest z sześcioma meczami "na zero z tyłu" mistrz Polski, a po pięć mają: Manchester City, Union Berlin, Inter Mediolan, Club Brugge, Manchester United, Real Sociedad i West Ham United. Wiadomo, skala trudności tych rywalizacji w Lidze Mistrzów jest o niebo wyższa niż w Lidze Konferencji, na dodatek większość tych klubów rozegrała osiem spotkań, a nie dziesięć - jak Lech. Tyle poznański przypadek jest zastanawiający w kontekście tego, co Lech prezentuje w rodzimej lidze. Tu stracił już szansę na mistrzostwo Polski, a praktycznie uciekł mu też tytuł wicemistrza, bo Legia ma nad Lechem aż dziewięć punktów przewagi. Na dodatek w 2023 roku wygrał zaledwie trzy z ośmiu ligowych spotkań. Bartosz Bosacki o dwóch obliczach Lecha. Co zaburza grę "Kolejorza"? - Widzimy dwa oblicza Lecha, zdecydowanie lepsze jest to w pucharach, ale nie wiem, z czego to wynika. Może z koncentracji, może z taktyki, które jest dobierana pod te mecze. Różnica między Lechem pucharowym a ligowym jest jednak zdecydowana. Zwróćmy uwagę na to, że większość bramek zdobytych w tym dwumeczu zdobyli zawodnicy, którzy wchodzili na boisko w trakcie spotkań. A po spotkaniach z Zagłębiem Lubin czy Śląskiem Wrocław miałem wrażenie, że ta forma rotacji stosowana przez trenera van den Broma, może zaburzać grę drużyny. W jednym i drugim spotkaniu Lech nie grał źle, w drugich połowach mocno gonił, ale jednak w tych pierwszych działo się coś złego. Nie wiem, czy ta rotacja po prostu nie jest jednak za duża - mówi Bartosz Bosacki, były reprezentant Polski i gracz "Kolejorza". - Przy pięciu zmianach można dawać odpocząć podstawowym zawodnikom po przerwie czy w 60. minucie. Takie jest moje zdanie. Nie przyczepiam się do trenera van den Broma, bo patrząc na czwartkowy wynik, nie powinno się go w jakikolwiek sposób krytykować. W lidze zwróciłbym jednak na ten element uwagę - przyznaje Bosacki. Lech miał kiedyś ten sam problem. I... nie zakwalifikował się do kolejnej edycji pucharów On sam to kiedyś przeżywał, gdy jesienią 2010 roku "Kolejorz" robił furorę w Lidze Europy i do 1/16 finału awansował kosztem Juventusu Turyn. Wtedy, w fazie grupowej, Lech przegrał wszystkie cztery spotkania ligowe po meczach pucharowych: z GKS Bełchatów, Legią Warszawa, Ruchem Chorzów i Górnikiem Zabrze. Pracę stracił nawet trener Jacek Zieliński, zastąpił go Jose Mari Bakero. Ekstraklasa kończyła wtedy rundę jesienną już pod koniec listopada, więc rewanżowymi spotkaniami z Juventusem (1-1) i w Salzburgu (1-0) "Kolejorz" kończył piłkarski rok. Teraz Lech łączy te rozgrywki lepiej, ale też w kraju pozostaje pewien niedosyt. - Obawiałem się tego meczu w Gliwicach, zaraz po pierwszym spotkaniu ze Szwedami. Piast Lechowi nie leży ostatnio, a zawsze po takim spotkaniu jest rozluźnienie. Pamiętam, jak my wyglądaliśmy po Manchesterze City czy Juventusie. Niby trzy dni różnicy, a grały dwa różne zespoły. Kluczowa jest tu głowa piłkarza. My byliśmy źli na siebie, że tak ta gra wyglądała. Może tu jest właśnie klucz, by te puchary z ligą sztab, klub i zawodnicy nauczyli się łączyć. Bez zwracania na rangę spotkania - kończy Bartosz Bosacki. W niedzielę czeka Lecha kolejna ligowa potyczka, znów po meczu pucharowym. W Łodzi zmierzy się z Widzewem. Podobnie będzie też w kwietniu.