Dla Lecha Poznań awans do fazy grupowej jest podstawowym celem - stąd pokonanie bardzo przeciętnego średniaka z litewskiej ekstraklasy nie powinno być problemem. I tak rzeczywiście Lech zagrał w pierwszej połowie - ofensywnie, mądrze, z dużą jakością. Po golu Bośniaka Dino Hoticia prowadził 1:0, jeszcze przed przerwą kolejne gole strzelili Antonio Milić i Radosław Murawski. Wynik 3:0 był znakomity, ale wcale nie fartowny: poparła go po prostu świetna postawa. Tego Lech nie powinien był zrobić. Nie przy takim wyniku i tak licznej publiczności Co się więc stało w drugiej części meczu, którą Lech przegrał z kiepskim rywalem 0:1? - Powiedziałem chłopakom w przerwie, że nic złego nie mogę mówić o ich grze. I że mają grać dokładnie tak samo - mówił po spotkaniu trener Lecha John van den Brom. - Tyle że nie trzymaliśmy już właściwego rytmu, mieliśmy problemy z podaniami. Owszem, oni zdobyli piękną bramkę, ale nie myślę tu tylko o wyniku, ale o grze w drugiej połowie - stwierdził Holender. I zaznaczył, że teraz trzeba będzie "zatwierdzić awans w drugim spotkaniu'. A szkoda, bo Lech mógł to zrobić przy Bułgarskiej już w czwartek, w obecności 26 tys. kibiców. Holender starał się wytłumaczyć swój zespół, który prawdopodobnie zaczął już myśleć o oszczędzaniu sił na niedzielne starcie z Radomiakiem. W Lechu nie chcą powtórzyć błędów z zeszłego lata, gdy właśnie w lipcu i sierpniu "Kolejorz" zgubił wiele punktów i stracił dystans do czołówki. - Może pomyśleli, że już nie trzeba grać tak aktywnie? Sam byłem piłkarzem, wiem jak to jest, gdy się prowadzi 3:0. - Owszem, jak się w Ekstraklasie wygra 3:1, to wszyscy biją brawo. W Europie jest jednak inaczej, zostaje jeszcze druga połowa. Tu sytuacja wygląda po prostu inaczej - powiedział szkoleniowiec "Kolejorza". Van den Brom nie żałował pochwał dla swoich piłkarzy. Wyróżnił trzech obcokrajowców Lech tego lata pozyskał czterech nowych piłkarzy, a trzech z nich od początku wystąpiło w czwartkowym boju z Żalgirisem. Brakowało jedynie skrzydłowego Aliego Gholizadeha - reprezentant Iranu ma dołączyć do normalnych zajęć dopiero za kilka tygodni. Był za to stoper Miha Blažič, wycofany z kadry meczowej w weekend w Gliwicach. No i lewy obrońca Elias Andersson oraz skrzydłowy Dino Hotić. Pierwszy gol dla Lecha był ich dziełem. Van den Brom rozpływał się nad swoimi piłkarzami. - Widzieliśmy, jak łatwo zaadaptowali się w naszym zespole. Blažič pokazał doświadczenie, asekurację, umiejętnosć wyprowadzania piłki. Elias to wygląda, jakby grał tu już z rok, a to przecież jego drugi mecz. Dino też zagrał świetnie, a skoro Ba Loua nie jest gotowy, to może zajął to miejsce. Wielkie brawa dla tych trzech chłopaków, choć cały zespół wyglądał przed przerwą dobrze - mówił Holender.