Piłkarze Wisły Kraków wrócili na pucharową scenę z niebotycznym ciężarem traumy sprzed tygodnia. Z Ligi Europy wylecieli wówczas z hukiem, przegrywając wyjazdowy rewanż z Rapidem Wiedeń 1:6. Pierwszy występ w Lidze Konferencji miał pomóc w zmazaniu plamy z Austrii. Krakowianie pamiętali, że w Wiedniu przegrywali pięcioma bramkami już po pierwszej połowie. Tym razem rozpoczęli więc nad wyraz ostrożnie, dbając przede wszystkim o skuteczność w destrukcji. Wydawało się, że taka postawa na dłuższą metę nie przyniesie pożądanego efektu. Wisła Kraków traci piłkarza. Trafił do jednej z najlepszych lig w Europie Wisła otwiera wynik spotkania. Potem demontaż, strzelają już tylko rywale Gospodarze mogli zadać pierwszy cios już po kilku minutach. Ręką w polu karnym blokował piłkę Wiktor Biedrzycki i arbiter wskazał na jedenasty metr. Po chwili jednak podbiegł do monitora, by skorzystać z systemu VAR. Doparzył się faulu Hugo Ahla, co musiało poskutkować anulowaniem rzutu karnego. Ta sytuacja wyraźnie zdekoncentrowała piłkarzy Spartaka Trnava. Wiślacy poczynali sobie na połowie rywali coraz swobodniej i przyniosło to efekt w 26. minucie. Wprawdzie Angel Baena przegrał pojedynek z Żigą Frelihem, ale po chwili idealnie dograł do Angela Rodado, a ten miał przed sobą już tylko pustą bramkę. Było 0:1! Wystarczył jednak pierwszy kwadrans po przerwie, by "Biała Gwiazda" zmarnowała wypracowaną przewagę doszczętnie. Niespełna dwie minuty po wznowieniu gry mieliśmy już remis. Piłkę otrzymał w polu karnym Michal Durisz i precyzyjnym strzałem przy słupku umieścił ją w siatce. Żaden z czterech obrońców Wisły - znajdujących się w promieniu dwóch metrów - nie był w stanie zrobić nic, by temu zapobiec. Druga bramka słowackiego zespołu? Przedniej urody. Krakowianie stopowali atak rywali, ratując się desperackim wybiciem futbolówki przed pole karne, tam dopadł do niej Philip Azango i efektownym wolejem dał Spartakowi prowadzenie. Strata gola nie podłamała zdobywców Pucharu Polski. Żwawo ruszyli do odrabiania strat i raptem po kilku minutach mogli doprowadzić do wyrównania. Piłka po strzale Rodado zatrzymała się tym razem na słupku. Ostatnie zdanie należało do gospodarzy. Jeszcze raz w roli głównej wystąpił Durisz. Przez nikogo nie niepokojony doszedł do centry kierowanej na dalszy słupek i z bliskiej odległości nie miał najmniejszych problemów, by pokonać Kamila Brodę. Wygląda na to, że bukmacherzy nie popełnili błędu, wskazując jako faworyta drużynę z Trnawy. Straty wybrańcy Kazimierza Moskala postarają się odrobić przed własną publicznością. Na optymizm nie pozwala jednak fakt, że w trzech ostatnich występach pucharowych dali sobie strzelić 11 goli. Sami zdobyli tylko trzy. Rewanż - 15 sierpnia pod Wawelem (godz. 20:30).