Chelsea bardzo udanie rozpoczęła grę w tegorocznej Lidze Konferencji Europy. Londyńczycy w dwóch pierwszych spotkaniach odnieśli pewne zwycięstwa. Najpierw pokonali 4:2 Gent, a następnie Panathinaikos Bartłomieja Drągowskiego 4:1. Ich czwartkowy rywal, czyli FC Noah w swoim pierwszym historycznym meczu w fazie grupowej europejskich pucharów wygrał 2:1 z Mladą Boleslav. W 2. kolejce uległ już 0:1 Rapidowi Wiedeń. Piłkarze klubu z Erywania, który został założony raptem w 2017 roku, w tych dwóch spotkaniach wyglądali nadspodziewanie dobrze, ale tym razem poważniejszy rywal bardzo brutalnie ich zweryfikował. Niesamowita połowa Chelsea. W 41 minut jej piłkarze strzelili aż sześć bramek Pierwsze 12 minut na Stamford Bridge upłynęło bezbramkowo, ale właśnie w 12 minucie rzut rożny mieli gospodarze, którego na gola zamienił Tosin Adarabioyo. Środkowy obrońca Chelsea otworzył worek z bramkami, bo "posypały się" w kolejnych minutach. Nie minęło nawet 60 sekund, a "The Blues" już świętowali kolejne trafienie. Po koszmarnym błędzie przeciwników bramkę zdobył Marc Guiu. Ledwie pięć minut oddechu dali gracze Chelsea swoim rywalom, bo rezultat w 18 minucie podwyższył Axel Disasi. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkowywał Enzo Fernandez, a defensor gospodarzy głową pokonał bramkarza FC Noah. Trzy minuty później Fernandez świętował drugą asystę. Tym razem świetnie wyparzył Joao Felixa, a Portugalczyk mógł cieszyć się z pierwszego gola w tym spotkaniu. Kolejna bramka padła "dopiero" po 18 minutach. Tym razem do siatki trafił Mychajło Mudryk, a dwie minuty później dublet skompletował Joao Felix. Do przerwy wynik już nie uległ zmianie, także Chelsea schodziła do szatni przy sześciobramkowym prowadzeniu. Pierwszy gol padł w 12 minucie, ostatni w 41, co oznacza, że drużyna Chelsea zdołała strzelić aż sześć bramek w zaledwie 29 minut! Bez wątpienia ten wyczyn przejdzie do historii. Wielkie zwycięstwo Chelsea. FC Noah rozbite przez angielskiego giganta W drugiej połowie drużyna z Londynu nie zamierzała odpuszczać rywalom, choć widać już było, że tempo i chęci gospodarzy mimowolnie spadły. W 69 minucie Chelsea pokonała przeżywającego za pewne najgorszy wieczór w karierze Ognjena Cancarevica po raz... siódmy. Tym razem drogę do bramki odnalazł Christopher Nkunku, który siedem minut później dołożył kolejnego gola i miał już na swoim koncie dublet. Chelsea więcej rywala już nie "gnębiła". Jej "zawody strzelecie" zakończyły się ostatecznie na ośmiu trafieniach. Z pewnością obserwatorzy tego spotkania zapamiętają popisy piłkarzy Enzo Mareski na długo.