Po kilku kiepskich bądź co najwyżej średnich latach nasze kluby mają wreszcie szanse odbić się w rankingu UEFA - może jeszcze nie teraz, bo ciężko będzie awansować o więcej niż jedno miejsce, ale w kolejnych sezonach. Bazą do tego może być tegoroczny awans Lecha Poznań do 1/8 finału Ligi Konferencji - zdobyliśmy już 6,250 pkt, a to najlepsze osiągnięcie naszych klubów od sezonu 2011/2012. Wtedy błysnęły: Wisła Kraków i Legia Warszawa, zdołały awansować do wiosennych rozgrywek w Lidze Europy. Trzynaste miejsce polskich klubów w tym sezonie. Szkoda, że tylko Lech od dawna punktuje Co to jest ów ranking krajowy? To suma punktów rankingowych wywalczonych przez kluby z danych federacji w pięciu poprzednich sezonach. Z tej tabelki wynika później, ile drużyn gra w Lidze Mistrzów, mistrz którego kraju jest bezpośrednio w fazie grupowej itp. Gdy na początku tego wieku w Europie dobrze poczynała sobie Wisła Kraków, drobne sukcesy osiągały Legia Warszawa i Amica Wronki, zajmowaliśmy w rankingu 16. miejsce i byliśmy bliscy uzyskania możliwości wystawienia drugiej drużyny w eliminacjach Ligi Mistrzów. Dziś to nieosiągalne marzenia - Polska spadła pod koniec trzeciej dziesiątki i powolutku musi się podnosić. Z takimi wynikami, jakie osiąga w tym sezonie Lech, jest o to łatwiej. Wspaniały dorobek Lecha Poznań. Gdyby tak choć jeszcze jeden klub dodawał... Polskie kluby zdobyły łącznie w rankingu klubowym 6,250 pkt, a to wynik - na nasze możliwości - znakomity. W tym wieku lepiej były tylko w sezonach 2002/2003 i 2011/12 - wtedy dochodziło nam 6,625 pkt. Jak się zdobywa te punkty? Liczą się wyniki poszczególnych spotkań: za wygranie meczu w kwalifikacjach jest jeden punkt, za remis - pół. W fazie grupowej i pucharowej wszystko liczy się już normalnie - zwycięstwo to dwa punkty, remis - jeden. Punkty te się sumuje i dzieli przez liczbę drużyn z danego kraju występujących w danej edycji pucharów. W przypadku Polski to cztery zespoły: Lech zdobył do teraz 16 punktów (w tym jest jeden bonusowy za drugie miejsce w fazie grupowej), Raków Częstochowa 5, Lechia Gdańsk 2,5, zaś Pogoń Szczecin - tylko 1,5. Łącznie daje to 25 pkt, podzielone zaś przez cztery drużyny - 6,250 do współczynnika krajowego. Wyprzedziliśmy Słowacją, teraz na celowniku Bułgaria Niestety, wcześniejsze lata w większości były fatalne - dość powiedzieć, że sam Lech zdobył teraz 4,000 pkt do rankingu, a od sezonu 2012/13 aż sześciokrotnie wszystkie polskie kluby razem wzięte nie dobijały do tej granicy. Dzięki temu, że Slovan Bratysława w tej rundzie nie grał (awansował bezpośrednio do 1/8 finału Ligi Konferencji) udało nam się dogonić 27. do wczoraj Słowację - formalnie ją nawet wyprzedziliśmy. 26. pozycję zajmuje Bułgaria, która straciła wczoraj swojego ostatniego przedstawiciela, czyli Łudogorec Razgrad. Ją też możemy minąć jeszcze w marcu - warunkiem byłoby co najmniej zwycięstwo i remis "Kolejorza" w kolejnej rundzie. O wyższych pozycjach, rzędu choćby 20. miejsca, Polska będzie mogła myśleć zapewne za dwa lata, gdy z tabelki odpadną fatalne występy naszych klubów w sezonach 2018/19 (2,250 pkt) oraz 2020/21 (2,125 pkt). Warunkiem jest oczywiście punktowanie przynajmniej na poziomie zbliżonym do tego Lecha, a najlepiej - udział co najmniej dwóch klubów w fazie grupowej. Fatalne wieści dla Norwegów. Stracili ogromną szansę! A żal do samych siebie mogę mieć za to Norwegowie. Porażka Bodø/Glimt w Poznaniu sprawiła, że tamtejsze kluby zakończyły już zmagania w pucharach. Do dziś Norwegia zajmowała 15. miejsce, które dawało prawo wystawienia drugiej drużyny w eliminacjach Ligi Mistrzów. Rzutem na taśmę tę pozycję straciła - w czwartek wyprzedziła ją Ukraina, która wywalczyła punkty za remis Dnipro z AEK Larnaca (0,200 pkt do rankingu) oraz awans Szachtara po rzutach karnych do 1/8 finału Ligi Europy, mimo przegranego 1-2 meczu z Rennes (także 0,200 pkt do rankingu). Remis Bodø/Glimt w Poznaniu, nawet bez awansu, pozwoliłby Norwegom utrzymać to drugie miejsce w eliminacjach Ligi Mistrzów, wówczas kosztem Czechów.