Od oburzających wydarzeń z Birmingham minęło niemal osiem miesięcy, a echa sprawy jeszcze do końca nie wygasły. Przypomnijmy, że Kibice Legii Warszawa, którzy chcieli obejrzeć spotkanie swoich ulubieńców z Aston Villą w ramach Ligi Konferencji Europy, nie zostali wpuszczeni na stadion Villa Park. Angielski klub poinformował, że podjął tę decyzję za naradą policji z hrabstwa metropolitalnego West Midlands. Nerwowa atmosfera wokół tego meczu zaczęła się tworzyć kilka dni wcześniej, gdy Aston Villa zmniejszyła pulę biletów dla kibiców Legii z 2100 (regulaminowych 5 procent trybun) do 890. Do Birmingham z Polski przyleciało nieco więcej osób, choć szef policyjnego departamentu ds. piłki nożnej w Anglii Mark Roberts twierdził, że było ich 600-700. Ostatecznie nikt z nich nie wszedł na stadion. W geście solidarności z fanami na obiekt nie pojechała także klubowa delegacja. Dariusz Mioduski i inni członkowie zarządu postanowili zostać w hotelu, jednak nie oferował on kanału, na którym transmitowany był mecz. Działacze poszli więc oglądać to spotkanie w restauracji, z której jednak zostali wyproszeni przez policję. Zdaniem rzecznika Legii, Bartosza Zasławskiego, jedynym powodem takiej decyzji mógł być fakt posiadania polskich paszportów przez Mioduskiego i osób mu towarzyszących. Pod obiektem doszło do awantur i starć fanów polskiego zespołu z funkcjonariuszami. Zatrzymano 45 kibiców Legii. Jak informowano, 41 z nich miało zakłócać porządek i dokonywać przemocy, a cztery osoby miały mieć przy sobie "nóż lub inną broń". Angielska policja o zachowaniu fanów Legii: "Najgorsza przemoc piłkarska od dekad" W piątek angielskie media obiegły wieści o przyznaniu nagród policjantom, którzy pracowali tamtego wieczoru i nocy przed Villa Park. Zachowanie polskich fanów zostało określone jako "najgorsza przemoc piłkarska od dziesięcioleci". Policja z West Midlands twierdzi, że w ramach śledztwa przejrzano 700 godzin nagrań z kamer. Nagrody wręczył starszy posterunkowy Craig Guildford.