Wrocławski Rynek został opanowany przez kibiców Chelsea i Realu Betis już we wtorek. Niestety - w najgorszym tego słowa znaczeniu. W ruch poszły nie tylko kufle i szklanki, ale także krzesła i stoły. To były iście dantejskie sceny, które przerwać musiała policja, opanowując sytuację. Na zaistniałe wydarzenia zareagował nawet premier RP - Donald Tusk, dziękując funkcjonariuszom i zapowiadając - w razie potrzeby - jeszcze bardziej radykalne działania. - Zero tolerancji dla przemocy na naszych ulicach! Dziękuję policji za stanowcze działania wobec chuliganów w koszulkach Chelsea i Betisu we Wrocławiu. Ostrzegamy: jeśli będzie trzeba, policja będzie dzisiaj jeszcze bardziej bezwzględna - napisał szef polskiego rządu. Niestety, rzeczywistość szybko powiedziała "sprawdzam". A w środę policja znów musiała wkroczyć do akcji, rzeczywiście nie przebierając w środkach. Gorąco na Rynku we Wrocławiu. Policja w akcji Sprawozdanie z całej akcji zamieścił w mediach społecznościowych oficjalny profil Dolnośląskiej Policji. Jeszcze kilkadziesiąt minut po wspomnianym "incydencie" kordon policji szczelnie odgradzał teren całego zajścia, między innymi teren jednej z restauracji, na którym doszło do najbardziej zaciekłych walk. Na wrocławskim Rynku nie zabrakło jednak i miłych, barwnych akcentów. Oddanie swojemu klubowi najbardziej entuzjastycznie wyrażali fani Betisu, prowadząc chóralne śpiewy. W ich rękach nie zabrakło także środków pirotechnicznych, przez co nad centrum miasta unosił się po części zielony dym. W samym Rynku na fanów czekało mnóstwo atrakcji w "miasteczku kibica", przygotowanym przez organizatorów, gdzie mogli nie tylko posilić się przed finałem, ale też obejrzeć piłkarskie rywalizacje czy zagrać na konsoli. Z Wrocławia - Tomasz Brożek