Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gospodarzy, którzy dość często gościli na połowie AZ Alkmaar, ale niewiele z tego wynikało. Choć znacznie częściej byli w posiadaniu piłki, to jednak nie potrafili stworzyć sobie dogodnej okazji do zdobycia bramki. Gościom zresztą również długo się to nie udawało. Aż do 42. minuty, kiedy to po niepozornie zapowiadającej się akcji na strzał zza pola karnego zdecydował się Tijjani Reijnders. Piłka pechowo skozłowała przed nieco zaskoczonym Alphonsem Areolą i wpadła do siatki, uciszając fanów West Hamu. Gospodarze protestowali, domagając się odgwizdania faulu na Lucasie Paquecie nieco wcześniej, ale sędzia postanowił uznać bramkę. Do przerwy przyjezdni prowadzili 1:0, co z pewnością można było uznać za niespodziankę. "Młotom" zostawało jednak 45 minut, by odrobić straty i zapewnić sobie większy komfort przed rewanżem w Holandii. Zaskakujące doniesienia. Sergio Busquets zastąpi reprezentanta Polski? W drugiej połowie West Ham nacierał coraz bardziej i w końcu, w 65. minucie, po fatalnym błędzie Matthew Ryana, który zaliczył "pusty przelot" i sfaulował rywala, gospodarze dostali rzut karny. Do piłki podszedł Saïd Benrahma, który mocnym uderzeniem doprowadził do remisu. Gospodarze poszli za ciosem i jedenaście minut później prowadzili już 2:1. Po niesamowitym zamieszaniu w polu karnym Michail Antonio z bliska wepchnął piłkę do siatki, powodując ogromną radość wśród kibiców gospodarzy. I jak się okazało, był to gol na wagę zwycięstwa w tym spotkaniu. Rewanż 18 maja w Alkmaar.