Lech Poznań chciałby powtórzyć historię z poprzedniego sezonu, czyli najpierw awansować do fazy grupowej Ligi Konferencji, a później spróbować wydostać się z niej do zmagań wiosennych. Może mu być o tyle łatwiej, że w losowaniu grup miałby miejsce w drugim lub trzecim koszyku, a nie ostatnim, jak poprzednio. Musi jednak przejść jeszcze dwóch rywali: najpierw słowacki klub Spartak Trnawa, później słabszy zespół z pary: Slavia Praga - Dnipro-1. Pierwsze starcie ze Spartakiem już w czwartek w Poznaniu - początek meczu o godz. 20. Zaskakująca decyzja Lecha Poznań. Dlaczego przełożył akurat TO spotkanie? Z Lecha płyną przed tym niezwykle istotnym spotkaniem pozytywne wiadomości. Nie licząc zawieszonego Bartosza Salamona oraz dopiero wracającego do zdrowia Aliego Gholizadeha, żaden gracz poznańskiej drużyny nie jest kontuzjowany. Do treningów z resztą drużyny wrócił już stoper Filip Dagerstål, ale w czwartek nie będzie jeszcze brany pod uwagę przy wyborze 20-osobowej kadry meczowej. - Robi na zajęciach już to wszystko, co reszta zespołu. Jego powrót do gry to kwestia dni - zapewnia John van den Brom. Ma więc spory komfort przy wyborze składu i trochę może dziwić fakt, że Lech zdecydował się na przełożenie najbliższego meczu ligowego z Jagiellonią Białystok (miał się odbyć w niedzielę o godz. 20), a nie choćby kolejnego, na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Holender wyjaśnił jednak kulisy podjęcia takiej decyzji. Zupełnie inna sytuacja Lecha Poznań. Zeszłego lata zwiedził niemal każdy zakątek Europy Rok temu w fazie eliminacyjnej pucharowych rozgrywek Lech miał przeloty do Azerbejdżanu, Gruzji, na Islandię i do Luksemburga. Trzy dalekie, jeden stosunkowo bliski, choć też kilkugodzinny. Polska przed historyczną szansą. Te dwa dni mogą być przełomowe W tym roku sytuacja wygląda zupełnie inaczej - poznaniacy spędzili godzinę w powietrzu lecąc do Kowna, podobny czas będzie trwała ich podróż na Słowację. A mogą tam polecieć nawet dwa razy, bo jeśli pokonają Spartak, mogą zmierzyć się z Dnipro-1, które swoje spotkania rozgrywa w Koszycach. A jeśli nie z nim, to ze Slavią Praga, a do stolicy Republiki Czeskiej jest z Poznania jeszcze bliżej. Lech chce trenować, piłkarze nie są zmęczeni. A na treningi... nie ma czasu Holender nie ukrywa, że niektórzy jego piłkarze wciąż nie są w optymalnej formie, po poprzednim sezonie mieli jeszcze reprezentacyjne zgrupowania, później wznowili zajęcia. Teraz wracają do właściwej dyspozycji głównie meczami, brakuje im za to normalnego cyklu treningowego. Lech musi bowiem grać co trzy, cztery dni - to efekt czwartkowych występów pucharowych. - Mamy wiele meczów sierpniu, sześć spotkań w 18 dni. Dużo rozmawiałem ze sztabem medycznym, z trenerami od przygotowania motorycznego i uznaliśmy, że chcemy mieć więcej czasu na trening. To jedyny powód, że przekładamy mecz z Jagiellonią. Dla nas to niezwykle istotny moment sezonu, bo pragniemy nie tylko mieć zespół w dobrej dyspozycji w sierpniu, ale aż do samych świąt. I to ostatni moment, by nad tym popracować - przekonuje holenderski szkoleniowiec Lecha. Van den Brom przyznaje, że losowanie rywali z sąsiednich krajów ma istotne znaczenie nie tylko dla jego podopiecznych, ale też dla kibiców. - Dla nas sytuacja jest komfortowa, bo szybciej wracamy do domów, mamy więcej czasu na regenerację i przygotowanie. Czasem to jest cała doba. Ale dla fanów to również coś fajnego, zwłaszcza jak się popatrzy, ilu ich było z nami w Kownie. Podobnie będzie też pewnie na Słowacji - twierdzi Holender. Mecz Lech Poznań - Spartak Trnawa w czwartek o godz. 20. Rewanż - za tydzień na boisku rywala poznaniaków.