Po ostatnim tygodniu trudno było o optymizm w Legii przed rewanżowym spotkaniem z Austrią. Tydzień temu piłkarze trenera Kosty Runjaicia przegrali u siebie 1:2 z wiedeńczykami i już samo to stawiało ich w trudnym położeniu. Na dodatek w weekend w ekstraklasie zaledwie zremisowali z beniaminkiem Puszczą Niepołomice. Chyba, że to była zasłona dymna, bo szkoleniowiec nieco zmienił skład na ligę. Teraz jednak w Wiedniu postawił niemal na tych samych zawodników. Jedynie w miejsce Radowana Pankowa był Artur Jędrzejczyk. Statystyki też nie były po stronie stołecznego klubu. Do tej pory jeszcze nigdy nie wygrał z Austrią. Nie zdarzyło się także w historii klubu, by awansował do kolejnej rundy europejskich pucharów po porażce na własnym boisku. A zdarzyło się to aż 20 razy. Do przerwy Legia odrobiła straty z nawiązką To jednak gospodarze na początku pokazali, że im zależy mocniej na tym, by jak najszybciej przypieczętować awans. Muharem Huskovic zaatakował lewą stroną i sprytnie uderzył, ale sprzed bramki wybił obrońca. Przez kwadrans goście nie potrafili stworzyć sytuacji, a kiedy była do tego okazja, Paweł Wszołek chciał okiwać o jednego zawodnika za dużo. W końcu coś zaczęło się dziać w ataku Legii. W dobrej sytuacji w bramkę nie trafił Marc Gual, ale okazało się, że był na spalonym. Dynamiczną akcję przeprowadził Patryk Kun, ale sędzia przerwał ją z powodu kontuzji rywala. Wysoka obrona gości zaczęła dawać efekty, ale wciąż nie było nawet celnego strzału. W 33. minucie groźnie strzelił Josue, ale wciąż obok bramki. Blisko była te Austria - Andreas Gruber. Legia jak w końcu trafiła, to zdobyła bramkę. Po akcji Wszołka, piłka trafiła do Kuna, a za chwilę przed pole karne, tam dopadł do niej Juergen Elitim, mocno strzelił i goście odrobili straty. Szybko radość mogła się skończyć - po rzucie rożnym James Holland uderzył głową, ale warszawian uratowała poprzeczka. Goście mogli przed przerwą jeszcze podwyższyć. Świetne podanie Elitima, ale Wszołek nie trafił w bramkę. Po chwili dopięli swego - tym razem precyzyjne podanie Bartosza Slisza i z bliska skutecznie główkował Gual. Legia dobija Austrię Legia mogła znakomicie rozpocząć drugą połowę. Z prawej strony podał Wszołek, a Kun znalazł miejsce i uderzył głową, ale tym razem Austrię uratowała poprzeczka. Gospodarze wzięli się do odrabiania strat i kilka razy zagotowało się w polu karnym warszawian. Wicemistrzowie Polski odpowiedzieli w najlepszy sposób. Najpierw ostrzeżenie wysłał Tomas Pekhart, który z bliska trafił w bramkarza. Za chwilę już się nie pomylili. Legia wyprowadziła znakomita kontrę - na koniec Wszołek zagrał do Guala, Hiszpan wyłożył piłkę Czechowi i było 3:0. To jednak nie był koniec emocji, a Austria nie zamierzała się poddać. Tym razem gospodarze wyprowadzili kontratak - Dominik Fitz zagrał przed pole karne, a Gruber nie dał szans Kacprowi Tobiaszowi. Gospodarze wyczuli szanse, że jeszcze nie wszystko stracone. Zaczęli coraz mocniej naciskać, a czasu mieli jeszcze sporo. Brakowało im bramki do dogrywki. W polu karnym Legii był coraz bardziej nerwowo. I w 83. minucie znakomicie zagrał Fitz, a Gruber z bliska łatwo pokonał Tobiasza. To Legii nie załamało i potrafiła skutecznie odpowiedzieć. Wyprowadziła kontratak - Wszołek zagrał dokładnie do Macieja Rosołka, który kopnął z pierwszej piłki i goście wygrali 3:2. To znów im dawało awans. Po chwili Aleksandar Jukic uderzył głową Slisza i wyleciał z boiska. Mimo gry w przewadze, Legia w siódmej minucie doliczonego czasu straciła gola. Johannes Handl wstrzelił piłkę w pole karne, a Reinhold Ranftl uprzedził obrońcę i wyadwało się, że doprowadził do dogrywki. Goście kolejny raz się jednak podnieśli. Zdązyli stworzyć okazję i ją wykorzystali - z pola karnego awans zapewnił Ernest Muci.