Norwegowie zabawili się z Legią. Tak broniąc, nie da się wygrać meczu [WIDEO]
Sen Legii Warszawa w europejskich pucharach trwa, ale w rywalizacji z Molde podopieczni Kosty Runjaicia drugi raz zapadli w dokładnie ten sam koszmar. Polski klub w rewanżu, podobnie jak w pierwszym meczu w Norwegii, zanotował fatalny, wręcz kompromitujący początek. Goście bardzo szybko strzelili dwa gole i powiększyli swoją przewagę. Poziom gry defensywnej "Wojskowych" przy tych golach był, nie owijając w bawełnę, fatalny.

Gol na 1:0 dla Molde padł już w 1. minucie spotkania. Kacper Tobiasz odbił piłkę posłaną w pole karne przez jednego z rywali. Zrobił to jednak źle, ponieważ futbolówka po jego interwencji trafiła prosto pod nogi Fredrika Gulbrandsena. Piłkarz gości bezlitośnie wykończył tę sytuację.
W 20. minucie Legia Warszawa ponownie pokazała, że jej linia obrony nie istnieje. Piłkarze Molde zabawili się z "Legionistami" i strzelili drugiego gola. Piłka po pierwszym strzale odbiła się od słupka. Do futbolówki dopadł Magnus Wolff Eikrem, który spojrzał w pole karne Legii i zauważył w nim słabo pilnowanego kolegę - Eirika Hestada.
Magiczne dotknięcie Hestada. Zrobił to z wielką swobodą
Eikrem posłał mocną i płaską piłkę w pole karne, a Hestad zdobył gola, nawet nie odwracając się w kierunku bramki strzeżonej przez Kacpra Tobiasza. Dotknął tylko lecąca piłkę zewnętrzną częścią prawego buta, zmieniając nieznacznie kierunek jej lotu.
Zmiana była jednak na tyle duża, aby "strzał" zaskoczył Kacpra Tobiasza. Piłka po tym dotknięciu zatrzepotała w siatce i było już 2:0. Właśnie taki wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy.
Kibicom Legii w tamtym momencie pozostało wierzyć, że w drugiej połowie ich drużyna pokaże swoją lepszą twarz i zdoła odrobić trzybramkową stratę, aby przynajmniej wyrównać stan dwumeczu w regulaminowym czasie gry. Tak się jednak nie stało. W drugiej odsłonie padł tylko jeden gol, a strzeliła go nie Legia, a Molde. Spotkanie zakończyło się porażką Legii Warszawa 0:3 i odpadnięciem z gry w europejskich pucharach.


