To dość osobliwa decyzja UEFA, która do prowadzenia meczu w odległym Szymkencie w Kazachstanie wyznaczyła arbitra z Islandii. To Helgi Mikael Jónasson z Kopavogur - sędzia, którego decyzje wywołały pod koniec spotkania sporo kontrowersji i gwizdów na stadionie w Kazachstanie. Sędziemu nie było łatwo, bo wraz ze swoimi asystentami przebył ekstremalnie daleką drogę do Szymkentu. To miasto leżące 70 km od granicy z Uzbekistanem, już w Azji i to Azji Środkowej. Dalej był w zasadzie tylko Żetysu Tałdykorgan, z którym nad chińską granicą rywalizował w 2012 roku Lech Poznań. Ordabasy Szymkent jako zdobywca Pucharu Kazachstanu walczył ze zdobywcą Pucharu Polski, Legią Warszawa i zremisował 2:2 przy prowadzeniu 2:0. Wróciły koszmary Legii Warszawa. Wie, jak to odpaść z Kazachami Kazachstan jest zarówno w Azji, jak i w Europie Teraz wiele osób zastanawia się, co robi tak odległy, azjatycki klub w europejskich pucharach. Jest on reprezentantem Kazachstanu, który do UEFA został przyjęty w 2002 roku (wcześniej rzeczywiście rywalizował w Azji) i jego obecność jest geograficznie bardziej uzasadniona niż wielu innych członków UEFA. Kazachstan ma 12 procent terytorium położonego na kontynencie europejskim, w tym miasto Aktiubińsk z klubem FK Aktobe. To większy procent niż w wypadku chociażby Rosji czy Turcji, nie mówiąc o Cyprze, Izraelu, Gruzji, Armenii czy Azerbejdżanie, które w Europie w ogóle nie leżą. Nie zmienia to faktu, że islandzki sędzia musiał przebyć na mecz około 8 tys. kilometrów. To jedna z najdalszych możliwych odległości w ramach UEFA. Kibice szybko obliczyli, że oznacza to kilkanaście godzin w podróży na spotkanie tylko w jedną stronę i że sędziemu z Islandii bliżej byłoby na mecze ligi MLS w Ameryce Północnej niż do Szymkentu. Kluby islandzkie rywalizują z kazachskimi w pucharach, a reprezentacja Islandii zagrała z Kazachstanem dwumecz w eliminacjach Euro 2016.