Osiem drużyn walczyło w czwartkowy wieczór w 1/8 finału Ligi Konferencji - nowym pucharze w kalendarzu europejskich rozgrywek. Nowym, ale wcale nie mniej ciekawym niż znane już Liga Mistrzów i Liga Europy. W Lidze Konferencji też gra wiele uznanych marek. CZYTAJ TAKŻE: Liga Konferencji - ubogi krewny europejskich pucharów? Niekoniecznie Mecze 1/8 finału Ligi Konferencji: Olympique Marsylia - FC Basel 2-1 (1-0) (relacja na żywo jest tutaj) Slavia Praga - LASK Linz 4-1 (2-0) Jako pierwsi bramkę zdobyli gracze Slavii Praga. W trzeciej minucie starcia z Austriakami nigeryjski piłkarz Yira Sor wdarł się w pole karne i mocnym strzałem w długi róg bramki dał Czechom prowadzenie. Kwadrans później Nigeryjczyk wykorzystał fakt, że dostał doskonałe podanie od Duńczyka Madsa Madsena. Prażanie zrobili w konia całą linię obronną LASK i podwyższyli prowadzenie. Austriacy zdobyli kontaktowego gola po katastrofalnym błędzie Peter Olayinki. Nigeryjczyk wybił piłkę wprost pod nogę rywala, a Husein Balic strzelił do siatki ku rozpaczy błądzącego zawodnika. Olayinka był załamany przez niezbyt długi czas, bowiem w 83. minucie to właśnie on golem wykończył ładną akcję Slavii, podczas której bez trudu rozbiła ona austriacką defensywę. Prawie bliźniacza była akcja Czechów, która po chwili przyniosła im czwartego gola. Bramkarz LASK wybił ręką piłkę, ale wprost do Ibrahima Traore. Iworyjczyk podwyższył na 4-1. Ten wynik pozwala Slavii myśleć o kolejnym dużym wyniku w europejskich pucharach. Vitesse Arnhem - AS Roma 0-1 (0-1) Rzymianie wcale nie mieli przewagi nad gospodarzami i nie grali dobrego meczu, ale w doliczonym czasie pierwszej połowy gracze z Arnhem popełnili błąd. Wybili piłkę z pola karnego po rzucie rożnym, ale wprost pod nogi Włochów. Dwa błędy w obronie sprawiły, że AS Roma objeła prowadzenie, gdyż Portugalczyk Sergio Oliveira wpakował piłkę do siatki mocnym strzałem. Oliveira jednak nie dokończył tego meczu, po dwóch żółtych kartkach opuścił murawę. AS Roma była generalnie zespołem słabszym od Vitesse, a jednak Jose Mourinho doprowadził swymi zmianami w składzie i taktyce zespołu do zwycięstwa. Lewandowski znowu strzela w LM - zobacz bramki! Partizan Belgrad - Feyenoord Rotterdam 2-5 (1-1) Dość szybko, bo w 13. minucie bramkę dla Serbów strzelił Bibras Natcho. Kiedy izraelski gracz cieszył się po zdobyciu bramki, nabawił się urazu i wytrzymał na boisku tylko kilka minut. Partizan musiał go jednak zmienić - wysoka cena za gola. Feyenoord był oszołomiony, ale krótko. Po świetnej wymiany krótkich podań w okolicach pola karnego, przy bierności serbskiej defensywy, kapitan zespołu Jens Toornstra zdobył swego pierwszego gola w Lidze Konferencji. Przed końcem pierwszej połowy Feyenoord wbił piłkę do siatki na 2-1, ale ze spalonego. Czego nie zrobili Holendrzy, dokonali gospodarze. Nemanja Jović, który zmienił kontuzjowanego Bibrasa Natcho, wspaniałym strzałem dał gola Partizanowi. Nastoletni Serb wykorzystał fakt, że Feyenoord wybił piłkę za krótko, ale strzał był przedni. Serbowie cieszyli się jednak krótko, a wyrównujący gol Feyenoordu padł po szybkiej akcji kontrującej i ładnym strzale Cyriela Dessersa po koźle. Nie koniec na tym, bo znakomita akcja na skrzydle w wykonaniu kolumbijskiego gracza Luisa Sinisterry, w której ograł kilku rywali, została wykończona strzałem z granicy pola karnego. Holendrzy domagali się karnego po faulu rywali, ale Lutsharel Geertruida nie czekał na decyzję i wpakował piłkę do siatki. A Feyenoord poszedł za ciosem i Luis Sinisterra chyba jeszcze przebił trafienie kolegi przepięknym strzałem. Po chwili kolejna kontra podwyższyła rezultat, a piłkę łatwo do siatki wbił Jens Toornstra. PAOK Saloniki - KAA Gent 1-0 (0-0) Grecy remisowali bezbramkowo z rywalami z Belgii do przerwy, ale po wznowieniu gry w drugiej połowie bramka dla PAOK padła po kwadransie. Zdobył ją Słoweniec Jasmin Kurtić. To wystarczyło o skromnego zwycięstwa. FK Bodø/Glimt - AZ Alkmaar 2-1 (1-0) Bramka dla Norwegów padła w 39. minucie, gdy Alfons Sampsted podał piłkę Amahlowi Pellegrino, a ten z bliska wykończył akcję. W 73. minucie wyrównał Marokańczyk Zakaria Aboukhlal. W doliczonym już czasie grecki piłkarz Alkmaar Pantelis Chatzidiakos sfaulował rywala, a Ola Solbakken wykorzystał karnego. Leicester City - Stade Rennes 2-0 (1-0) Po 30 minutach gry Anglicy znani z pojedynków z Legią Warszawa wyprowadzili znakomitą akcję. Dalekie podanie na 50 metrów z własnej połowy uruchomiło lewe skrzydło, a wycofaną poza pole karne wpakował do bramki potężnym strzałem Marc Albrighton. Druga bramka padła już w doliczonym czasie gry po kontrataku angielskiej drużyny. Wydawało się już, że Leicester City ją zmarnuje, a jednak Kelechi Iheanacho zdołał oddać strzał do bramki. PSV Eindhoven - FC Kopenhaga 4-4 (1-3) Duńczycy zadali PSV bardzo szybki cios. Po ośmiu minutach Islandczyk Isak Johannesson wyszedł do bardzo dobrego, prostopadłego podania i w ten sposób zespół z Kopenhagi objął prowadzenie. Holendrzy wyrównali po imponującej akcji, w której Cody Gakpo wykorzystał kapitalne podanie Noniego Madeueke. Trafienie po strzale głową było bardzo silne i dało wyrównanie, które Holendrzy utracili chwilę później. FC Kopenhaga wyszła z szybkim atakiem oskrzydlającym i Pep Biel dał gościom ponowne prowadzenie. Duńczycy mogli je podwyższyć, ale PSV zdołał wybić piłkę z linii bramkowej. Co się jednak odwlecze... Po chwili i po rzucie rożnym Isak Johannesson łatwo głową wpakował piłkę do siatki na 3-1. Mecz w Eindhoven przerodził się w wymianę ciosów, bowiem PSV napierało od początku drugiej połowy i w końcu także po rzucie rożnym japoński gracz Ritsu Doan wstrzelił piłkę do siatki. Holendrzy zatem mocno gonili niekorzystny wynik. Po uderzeniu Gakpo widownia krzyknęła, ale piłka trafiła tylko w boczną siatkę. Mało tego, w 63. minucie tenże Gakpo nie wykorzystał rzutu karnego - piłkę obronił duński bramkarz. W końcu Gakpo się udało - w 70. minucie dobił z bliska piłkę po akcji PSV i mieliśmy remis 3-3. I kiedy wydawało się, że Holendrzy mają już rywali w garści, ci odpowiedzieli. Po ładnej akcji i zejściu do środka pola karnego Pep Biel strzelił na 4-3 dla FC Kopenhaga. PSV się nie poddawało. Do końca tego fascynującego meczu pozostawało pięć minut, gdy Eran Zahavi wbił piłkę do siatki i ruchami ramion zachęcał widownię do dopingu, by na tym nie poprzestać.