Kibiców Wisły Kraków nadzieją natchnął rezultat spotkania sprzed trzech dni. "Biała Gwiazda" pokonała na swoim terenie Ruch Chorzów 3:1, notując pierwszą ligową wygraną w tym sezonie. Na dodatek dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Angel Rodado i to on miał poprowadzić drużynę do triumfu również na scenie pucharowej. Spartak Trnawa tymczasem postawił w miniony weekend na... antrakt. Słowacy odpuścili mecz w lidze, by lepiej przygotować się do rewanżowego starcia w Krakowie. Powzięli więc daleko posunięte środki ostrożności, mimo że w pierwszym spotkaniu zwyciężyli 3:1. UEFA znowu bezwzględna dla Wisły Kraków. Dotkliwa kara, to oficjalnie Wisła nie powtórzyła bolesnego scenariusza. Godzina gry i straty odrobione Do decydującego o awansie starcia oba zespoły przystąpiły w bojowych nastrojach. W efekcie już po pięciu minutach miały na swoim koncie po żółtej kartce. Arbiter postanowił wszelkie niesnaski dusić w zarodku, choć jeszcze nie wiedział, że ta batalia potrwa ponad trzy godziny. Po raz pierwszy piłka trafiła do bramki gości przed upływem kwadransa, ale radość fanów Wisły była przedwczesna. Tamas Kiss znajdował się na pozycji spalonej, co wykazała analiza VAR. Gol słusznie nie został uznany. Krakowianie skutecznie założyli wysoki pessing i uzyskali wyraźną przewagę optyczną. Długo nie przynosiło to jednak pożądanego efektu. Trybuny ryknęły dopiero w 40. minucie, gdy w polu karnym Spartaka faulowany był Kiss. Po kolejnej analizie VAR rozjemca wskazał na jedenasty metr. Skutecznym egzekutorem rzutu karnego okazał się Rodado. W tym momencie do odrobienia start wiślacy potrzebowali jednego trafienia. Na przerwę mogli jednak schodzić w minorowych nastrojach, gdyby w samej końcówce pierwszej odsłony udaną interwencją między słupkami nie popisał się Kamil Broda. Mieliśmy zatem powtórkę z Trnawy - do przerwy prowadzenie polskiego zespołu 1:0. Teraz chodziło tylko o to, by na tym analogie się skończyły. W pierwszym meczu po zmianie stron Wisła zbierała już tylko ciosy, w sumie trzy. Tym razem było inaczej. Mimo że lepiej po wznowieniu gry prezentował się Spartak, po kwadransie zdobywcy Pucharu Polski prowadzili już 2:0. Przytomnie piłkę nad bramkarzem przerzucił Piotr Starzyński i straty były wyrównane! Wisła dostała skrzydeł i momentalnie ruszyła do kolejnych natarć. Bohaterem mógł zostać Rodado, ale przegrał sytuację sam na sam z Żigą Frelihem. A chwilę potem potężne uderzenie Hiszpana zablokował ofiarnie jeden z rywali. Ekipa Kazimierza Moskala z determinacją dążyła do rozstrzygnięcia losów dwumeczu w podstawowym czasie gry. Goście bronili się jednak skutecznie. Konieczna była dogrywka. W niej krakowianie zadali kolejny cios. Była 98. minuta, gdy Alan Uryga idealnie wyskoczył do centry z kornera i głową wpakował piłkę do siatki. Wydawało się, że zrozpaczeni piłkarze Spartaka nie będą w stanie już się podnieść. W 107. minucie na 3:1 trafił jednak Michal Duris. Niedługo potem Rafał Mikulec mógł ostatecznie pogrążyć rywali, ale przegrał sytuację oko w oko z Frelihem. A gola Angela Baeny w samej końcówce poprzedził ofsajd. W serii rzutów karnych rzadziej mylili się krakowianie, wygrywając 12:11! W głównej serii zawiedli Wiktor Biedrzycki i Bartosz Jaroch oraz Duris i Filip Bainović. Potem szła wymiana ciosów aż do 14 (!) kolejki. W niej strzał Sebastiana Kosy obronił Broda. W IV rundzie kwalifikacyjnej, decydującej o awansie do fazy grupowej Ligi Konferencji, krakowianie zmierzą się z belgijskim Cercle Brugge. Pierwszy mecz 22 sierpnia pod Wawelem. Rewanż - tydzień później.