Czwartkowy wieczór na długo zapadnie w pamięci kibiców Lecha Poznań. "Kolejorz" na stadionie przy Bułgarskiej pokonał Djurgårdens IF 2-0 i jest o krok od awansu do ćwierćfinału Ligi Konferencji. To może i w Europie puchar trzeciej kategorii, ale dla polskiego klubu niezwykle istotny. Bo właśnie tu "Kolejorz" może zbudować dobry ranking punktowy, który ułatwi mu życie w kolejnych latach. I być może sprawi, że ścieżka do fazy grupowej Ligi Europy czy Ligi Mistrzów będzie znacznie łatwiejsza. Pierwsza taka seria Lecha Poznań. Aż dziwne, że przez tyle lat się męczył W starciu z Djurgårdens Lech był zespołem lepszym, zdominował Szwedów, a przecież tego nie potrafił zrobić w konfrontacji z FK Bodø/Glimt w poprzedniej rundzie. Te mecze mają wspólny mianownik - bramkarz Lecha Filip Bednarek jest niepokonany tej wiosny w Lidze Konferencji. A jeśli dodamy jeszcze starcie z Villarrealem z początku listopada zeszłego roku, dostaniemy cztery kolejne mecze bez straconej bramki. Taką serię Lech w pucharach notuje po raz pierwszy, choć przecież gra w nich od blisko 50 lat. Aż do 2015 roku potrafił zagrać "na zero" jedynie po dwa kolejne spotkania (z Íþróttabandalag Vestmannaeyja w 1982 roku, Skonto Ryga w 1992 roku, Dnipro w 2010 roku, Salzburgiem i Bragą w 2010 i 2011 roku. Dopiero osiem lat temu przyszła seria trzech meczów bez straconego gola, na którą złożył się zremisowany 0-0 rewanż ze Stjarnan Garðabær jeszcze z 2014 roku oraz dwa zwycięstwa z FK Sarajewo już latem 2015. Trzy kolejne starcia "na zero" przyszły jeszcze w tej edycji Ligi Europy (dwumecz z Videotonem i 0-0 z Belenenses Lizbona w Poznaniu), a później podczas pandemicznej jesieni 2020 roku, gdy Lech w świetnym stylu awansował do fazy grupowej Ligi Europy. Filip Dagerstål mówi, gdzie tkwi przyczyna takiej dyspozycji defensywy Skąd się bierze tak dobra postawa poznańskiej defensywy w rozgrywkach europejskich? Nie chodzi już nawet o to, że Filip Bednarek pozostaje niepokonany, ale w ogóle nie musi interweniować - Szwedzi nie oddali choćby jednego celnego strzału! - Rzecz w tym, że zagraliśmy już razem wiele spotkań i trochę się poznaliśmy. Dziś mieliśmy odrobinę szczęścia, bo Djurgårdens stworzyło sobie dwie okazje, choć my wykreowaliśmy ich dużo więcej. Jest dobra współpraca między mną i Miliciem oraz Bednarkiem, ale też między pozostałymi chłopakami. Walczymy i robimy ile się da - mówił po spotkaniu Filip Dagerstål. On akurat drużynę ze Szwecji zna doskonale, bo wielokrotnie już przeciwko niej występował. W barwach IFK Norrköping miał jednak ujemny bilans tych starć (dwa zwycięstwa, cztery remisy i trzy porażki), choć teraz on się wyrównał. Co ciekawe, klub Dagerståla lepiej spisywał się w konfrontacjach wyjazdowych, a przecież teraz Lech zagra rewanż właśnie w Sztokholmie. - Ten mecz wyjazdowy będzie totalnie inny, na sztucznej murawie. Znam kibiców Djurgårdens, będą im pomagać. Choć nasi dzisiaj byli wspaniali, to było coś niesamowitego - dodaje reprezentant "Trzech Koron". - Za nami jest dopiero pierwsza połowa, choć mamy dobry wynik, który pozwala myśleć o awansie. Staraliśmy się dobrze wejść w ten mecz, kontrolowaliśmy go, mieliśmy piłkę. Musimy jednak tak samo się skoncentrować w Szwecji - zakończył. Rewanż na Tele2 Arenie w Sztokholmie w najbliższy czwartek o godz. 18.45. Wcześniej, już w niedzielę, mistrza Polski czeka ligowe starcie z Piastem w Gliwicach.