Cały Lech Poznań zagrał słabiej, ale w wypadku Michała Skórasia konfrontacja z Fiorentiną była szczególnie istotna. To właśnie ten włoski klub był wymieniany jako potencjalny kupiec piłkarza, który szykuje się do zagranicznego transferu. Ma być następny po Jakubie Kamińskim, który rok temu przeszedł do VfL Wolfsburg jako jeden z tych wielkich talentów z grona wychowanków Kolejorza. Michał Skóraś długo wydawał się być zawodnikiem słabszym niż Jakub Kamiński, ale to właśnie europejskie puchary sprawiły, że mocno poszedł w górę i rozwinął się nadzwyczajnie. Gra Lecha w Europie przyspieszyła ten proces. Michał Skóraś w europejskich rozgrywkach strzelił aż siedem goli - dwa z Dinamo Batumi, trzy z Villarreal CF (w dwóch meczach), jednego z Austrią Wiedeń i wreszcie jednego z Djurgaardens IF. W klasyfikacji króla strzelców Ligi Konferencji, w której nie zlicza się bramek z eliminacji, polski napastnik jest drugi. Więcej trafień ma tylko Luka Jović z... Fiorentiny. Kibice Lecha ze zdumieniem zatem patrzyli jak młody zawodnik, o którym mówiło się, że to jednak nie Jakub Kamiński, spokojnie doszedł do jego poziomu, stał się kluczowym graczem Lecha, jego ważnym skrzydłowym i ... kolejnym potencjalnym źródłem dochodów dla klubu. Lech w dużej mierze żyje ze sprzedaży swoich najlepszych wychowanków, którzy osiągnęli europejski poziom. Michał Skóraś nie błysnął w meczu z Fiorentiną Michał Skóraś jest obserwowany przez wiele klubów, zresztą nie tyko w Europie, bo zainteresowane nim jest także Chicago Fire z amerykańskiej ligi MLS, gdzie trwa boom na polskich piłkarzy. Fiorentina to jednak gracz najpoważniejszy. I właśnie w rywalizacji z nią Michał Skóraś wypadł kiepsko. Jak podkreślał po meczu, ani on, ani cały Lech nie potrafili sobie poradzić z włoskim zespołem i akurat na tle klubu, który chce go pozyskać, gracz wypadł blado. Lech przegrał aż 1:4. Nie oznacza to jeszcze, że Viola zrezygnuje z transferu, ale ten mecz nie udowodnił, iż Michał Skóraś jest już gotowy robić karierę w Europie. CZYTAJ TAKŻE: Fiorentina chciała kupić od Lecha Roberta Lewandowskiego. Boniek: Nie poradzi sobie