Vitor Roque pojawił się w Barcelonie ostatniej zimy, jako genialny 18-latek mający któregoś dnia podbić La Liga. Katalończycy zapłacili za niego 40 milionów euro. Pisano, że młodzian pozyskany z Athletico Paranaense stanie się na lata pierwszym egzekutorem katalońskiego zespołu i szybko posadzi Roberta Lewandowskiego na ławce. - Zawsze miałem przekonanie, że to będzie Barcelona. Zawsze miałem wolę, żeby trafić właśnie do tego klubu. To było zawsze moje marzenie, nie wchodziła w grę żadna inna drużyna - twierdzi w ekskluzywnym wywiadzie udzielonym w rodzinnej Kurytybie dziennikarzom "Mundo Deportivo". Szalone otwarcie polskich klubów w Lidze Konferencji. Zaskakujący lider [TABELA] Co się dzieje z Vitorem Roque? Miał zdobyć szturmem Barcelonę, "zaginął" na Legii Skończyło się na rozbujanej wyobraźni. Brazylijczyk okazał się srogim rozczarowaniem. W ubiegłym sezonie rozegrał w sumie 16 meczów i zdobył dwa gole. Ani razu nie znalazł się w wyjściowej jedenastce "Blaugrany". Na murawie jednorazowo nie przebywał dłużej niż godzinę. Zwykle dostawał tylko kilkanaście minut. Latem został wypożyczony na rok do Betisu Sewilla (do tej pory sześć spotkań/jeden gol). Tu również jego pozycja jest chwiejna. I na pewno nie ulegnie wzmocnieniu po czwartkowym meczu w Warszawie. Ekipa z Andaluzji uległa Legii 0:1 w inauguracyjnej kolejce Ligi Konferencji. Vitor Roque zagrał od pierwszej minuty, ale zaliczył pusty przelot. Został zdjęty z murawy przed upływem godziny. Wygląda na to, że jest cieniem samego siebie. A raczej cieniem zawodnika, którego wyobrażano sobie, gdy dopiero pakował walizki przed wyprawą na Półwysep Iberyjski. Osobny materiał poświęcił mu "Sport", utrzymany w mocno krytycznym tonie. "Występ niemal upiorny. Dziewięć kontaktów z piłką, zero strzałów na bramkę" - czytamy w katalońskim dzienniku. - Stracił kolejną szansę na zademonstrowanie swego gigantycznego ponoć talentu. Jeśli chce wrócić do Barcelony, musi mieć świadomość, że czas działa na jego niekorzyść.