Po losowaniu par wiosennej fazy europejskich pucharów nie brakowało głosów, że do Legii Warszawa uśmiechnęło się szczęście. Norweski Molde FK miał być rywalem niestrasznym, średnio niewymagającym, w każdym razie do przejścia. Konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością okazała się jednak dla mistrzów Polski bardzo bolesna. Dla skandynawskiej ekipy był to pierwszy oficjalny mecz w tym roku. Legioniści mieli już za sobą przetarcie w PKO Ekstraklasie, w piątek pokonali 1-0 Ruch Chorzów na jego terenie. Jedyną bramkę spotkania zdobył Marc Gual - tym razem jednak nieobecny z powodu choroby. Zgrzyt przed meczem Legii i reakcja Zbigniewa Bońka. "Lekka przesada" Gdzie jest Tobiasz? Raz, dwa, trzy... Widmo blamażu nad Legią Gospodarze na objęcie prowadzenia potrzebowali niespełna kwadrans. W 12. minucie szybka kontra zakończyła się idealnym dośrodkowaniem Martina Linnesa i strzałem z pięciu metrów Fredrika Gulbrandsena. Kacper Tobiasz był w tej sytuacji wyraźnie spóźniony. Golkiper Legii okazał się w czwartkowy wieczór jej najsłabszym punktem. Siedem minut później po juniorsku "wypluł przed siebie piłkę na linii pola bramkowego, a po chwili ponownie w roli egzekutora wystąpił Gulbrandsen. Dopełnił formalności i zrobiło się 2-0. Katastrofa? Nie dosłownie. W 25. minucie warszawianie przegrywali już różnicą trzech bramek. Tym razem płaskim uderzeniem z pola karnego piłkę w siatce umieścił Markus Andre Kaasa. Tobiasz ponownie... nie błysnął talentem. Fatalny błąd Tobiasza w LKE, duże kłopoty Legii! Jak to się stało? [WIDEO] W przerwie trener Kosta Runjaić dokonał aż czterech zmian. Przyznał się tym samym do błędu. Z wyjściową jedenastką tego dnia totalnie nie trafił. Trzeba jednak przyznać, że zawodnicy wprowadzeni na murawę odmienili grę Legii. Wicemistrzowie Polski podjęli heroiczną walkę i zmusili rywali do głębokiej defensywy. Za tym poszła korekta rezultatu. Bartosz Kapustka trafił wprawdzie w słupek, ale już potężny wolej Josue znalazł drogę do siatki. Kiedy uderzeniem głową Rafał Augustyniak trafił na 3-2, legioniści na dobre uwierzyli w swoją szansę. Byli bliscy remisu. Kolejna próba Kapustki okazała się jednak minimalnie niecelna. Wynik nie uległ już zmianie. Pytanie o faworyta w rewanżu pozostaje bez odpowiedzi. Losy awansu rozstrzygną się dokładnie za tydzień przy Łazienkowskiej.