Lech Poznań awansował do 1/8 finału Ligi Konferencji po wyeliminowaniu norweskiego FK Bodø/Glimt. Za dwa tygodnie znów podejmie rywala z północy kontynentu, a za trzy - czeka go wyprawa do stolicy Szwecji. Wyprawa, która może zapisać kolejny rozdział w historii klubu i polskiej piłki. Ryzykowany ruch kapitana Djurgårdens. Wszyscy w kraju się dziwili "Kolejorz" miał dość szczęśliwe losowanie - nie trafił na tuzy pokroju Villarrealu czy West Hamu, a na zapewne będący w jego zasięgu czołowy zespół szwedzkiej Allsvenskan. Poznaniacy mogą też być spokojni o bank informacji - nieco ponad dwa lata temu właśnie z Djurgårdens wyciągnęli kapitana tej drużyny Jespera Karlströma, który był prawdziwym sercem tej drużyny. Podobnie jest zresztą w Lechu - to niezwykle istotny gracz tak na boisku, jak i w szatni. Ma pseudonim "Szef", gdy Mikael Ishak to "Kapitan", a Bartosz Salamon - "Generał". Gdy pod koniec spotkania z Bodø/Glimt zmieniony został Ishak, a już wcześniej murawę opuścił Salamon, to właśnie Karlström przejął kapitańską opaskę. Tę samą funkcję pełnił zresztą w swoim poprzednim klubie, gdzie chciano go zatrzymać. Zdecydował się jednak na "transfer w nieznane" i próbę zastąpienia sprzedanego do Premier League Jakuba Modera. To mu się udało, choć początki łatwe nie były. Hazard był utrapieniem późniejszego gracza Lecha. Stracił milion koron szwedzkich Przejście zawodnika z trzeciej drużyny w Szwecji do klubu, który kompletnie zawalał sezon w Ekstraklasie, zostało odebrane jako mocno zaskakujące. Sam Karlström też miał duże wątpliwości, w wywiadzie dla "Dagens Nyheter" na początku zeszłego roku mówił, że miał spore wątpliwości, czy opuszczać Szwecję. - Teraz muszę przyznać, że Poznań to nowoczesne i przyjazne miasto. Żyje mi się tutaj podobnie jak w Sztokholmie, uczę się polskiego i Poznań staje się powoli moim drugim domem - stwierdził. Miał za sobą już debiut w szwedzkiej reprezentacji, był graczem cenionym w Allsvenskan, a jednak postawił ryzykowny krok. Powodem tego mógł być... hazard. Piłkarz stracił bowiem w nim około pół miliona złotych (milion koron), a nałóg pochłonął go już wtedy, gdy miał 15 lat. - Byłem tak pogrążony w g...e, miałem takie długi, że nie miałem już wyjścia i musiałem porozmawiać o swoim uzależnieniu z kimś z mojego klubu, z Djurgårdens IF. Uratowała mnie moja rodzina i przyjaciele, na ich czele byli dyrektor sportowy klubu "Bosse" Andersson i prezes Henrik Berggren - podkreślał Jesper Karlström. Cukrzyca go nie zatrzymała. Dziś wspiera dzieci z CukierAsów Problem udało się rozwiązać, dodatkowo gracz Lecha musiał sobie radzić z cukrzycą, jest bowiem diabetykiem. Problemy zaczęły się podczas gry w piłkę. - Zauważyłem, że gdy grałem, wciąż chciało mi się pić i często biegałem do toalety - wspominał. Powiedział o tym mamie, a ta wysłała go na badania, które potwierdziły cukrzycę. Sport może uprawiać, ale musi trzymać się twardego reżimu, większego niż inni piłkarze, jeść w równych odstępach czasu, zdrowo. W Poznaniu Karlström wspomaga dzieci z grupy CukierAsy - także uprawiające futbol mimo cukrzycy - jest ambasadorem ich stowarzyszenia. Start w polskiej lidze nie miał jednak tak udany, jak można tego było oczekiwać. Gdy wiosną drużynę przejmował Maciej Skorża, był wręcz rozczarowany swoim pomocnikiem. - Jak przypomnę sobie Jespera, jak wyglądał w kwietniu, gdy przejmowałem Lecha, jaką on drogę przeszedł... No fajnie ci zawodnicy się rozwinęli - mówił były trener "Kolejorza", który wspólnie ze swoim piłkarzem sięgnął później po mistrzowski tytuł. Na myśli miał także Salamona i Antonio Milicia, do dziś podpory poznańskiej defensywy. "Karlström, dzięki za karnego" - kibice takich sytuacji nie wybaczają A Karlström wypromował się w Lechu do tego stopnia, że został regularnym reprezentantem swojego kraju. Jesienią 2022 roku wystąpił we wszystkich pięciu spotkaniach, wiosną również. Choć pewnie sam wolałby zapomnieć o grze w Chorzowie przeciwko Polsce w barażu o mundial. To jego faul na Grzegorzu Krychowiaku dał nam rzut karny, z którego Robert Lewandowski zdobył najważniejszą bramkę na 1-0. Kibice Lecha przypomnieli później swojemu pomocnikowi o tym wydarzeniu - po meczu ze Śląskiem we Wrocławiu, gdy gracze podeszli podziękować za doping, ktoś krzyknął: "Karlström, dzięki za karnego!". Dla niego dwumecz z Djurgårdens IF będzie więc szczególny, na pewno bardziej niż dla Mikaela Ishaka i Filipa Dagerståla. Karlström bowiem kilka lat spędził w tym słynnym klubie ze stolicy, podczas gdy snajper Lecha był związany wyłącznie jako nastolatek z drużyną Assyriska FF, a obrońca może czuć sentyment jedynie do Norrköping. Mecz Lecha z Djurgårdens IF już wkrótce - najpierw 9 marca w Poznaniu, później 16 marca w Sztokholmie. Zwycięzca awansuje do ćwierćfinału Ligi Konferencji i zgarnie milion euro nagrody.