Pierwszy pojedynek Lecha i Bodo/Glimt daleki był od spektakularnego widowiska. Kluczowe jest jednak to, że "Kolejorz" nie dał się pokonać i w czwartek stanie przed szansą na wyeliminowanie ekipy, która w poprzedniej edycji europejskich pucharów narobiła sporego zamieszania. Norwegowie dotarli aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji, gdzie uznać musieli wyższość AS Roma. W pierwszym meczu wygrali z Włochami 2:1, lecz rewanż okazał się ich klęską (0:4). Lech przed wielką szansą. Dla specjalistów jest faworytem Zespół z północy Europy w tym sezonie grał już w każdym z europejskich pucharów. W eliminacjach Ligi Mistrzów dotarł do fazy play-off, odpadając po dwumeczu z Dinamem Zagrzeb dopiero w dogrywce. Następnie wziął udział w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie w rywalizacji z Arsenalem, PSV i FC Zurich zajął trzecie miejsce. To sprawiło, że trafił do 1/16 LKE, gdzie jego przeciwnikiem okazał się Lech. W pierwszym spotkaniu to Bodo/Glimt miało długimi momentami bardzo wyraźną przewagę, ale gola strzelić nie zdołało. Gdyby w drugiej połowie Filip Marchwiński nie zmarnował kapitalnej sytuacji, pudłując z dwóch metrów, "Kolejorz" wywieźć mógł z Norwegii nawet zwycięstwo. Powalczy o nie jednak przed własną publicznością. Wspierać z trybun ma go nawet 37 tysięcy kibiców. Lech przed wielką szansą. Czekamy na to od 1991 roku - Jutro Bodo zagra przeciwko dwunastce, będzie to coś innego dla nich. Potrzebujemy tego wsparcia, wtedy możemy dać coś ekstra - komentował trener Lecha, John van den Brom. Polski zespół stoi przed wielką szansą na awans do 1/8 finału i pierwszy od wielu lat, wygrany wiosną dwumecz ekipy z naszego kraju w europucharach. Czekamy na to od... 1991 roku i rywalizacji Legii z Sampdorią. Według specjalistów "EuroClubIndex" szanse na wygraną Lecha w czwartkowy wieczór wynoszą 44,4%. Na remis - 27%, zaś porażkę - 28,6%. Początek spotkania o godzinie 21:00. Relacja "na żywo" w Interii.