Lech zbudował sobie bardzo szeroką kadrę, która miała udanie rywalizować na trzech frontach. Mamy połowę sierpnia, a jeden z nich już się zamknął - Kolejorz nieoczekiwanie przegrał dwumecz ze Spartakiem Trnawa. A przegrał go, popełniając proste błędy w obronie, zaś w ataku nie proponując w zasadzie niczego, co mogłoby zaskoczyć rywala. Pod względem przygotowania się do meczu rewanżowego, poznaniacy zasłużyli na ocenę niedostateczną. Trener Lecha "skrajnie rozczarowany". Klub z Poznania może się szykować już tylko na rozgrywki krajowe Lech tydzień temu miał olbrzymią przewagę, ale też stworzył wiele świetnych okazji. Wykorzystał tylko dwie, prowadził w samej końcówce 2:0, gdy stracił dość przypadkową bramkę. Tak niska porażka dała zawodnikom ze Słowacji wielką wiarę, że losy awans da się odwrócić. Dziś tylko w pierwszym kwadransie kurczowo się bronili, później zaczęli atakować. I udowodnili poznaniakom, że wolą walki, zaangażowaniem, lepszą taktyką można wiele zdziałać. Nawet jak się ma słabszy piłkarsko zespół. - Jesteśmy bardzo rozczarowani tym wynikiem i tym, co się stało. Ciężko to zaakceptować piłkarzom, trenerom, klubowi, kibicom, że jesteśmy już poza zmaganiami w Europie. Gratuluję Spartakowi, wykonali dobrą robotę, robili wszystko by wygrać i awansowali. Szkoda, nie powtórzymy tej historii z poprzedniego sezonu. Dobrze zaczęliśmy, przez 10-15 minut mieliśmy piłkę, łatwo rozgrywaliśmy akcje. A później się wszystko zmieniło, łatwo ją traciliśmy, Spartak zaczął z tego korzystać. Dostali szansę, by wrócić do gry i z niej skorzystali - mówił po spotkaniu trener Lecha John van den Brom. 32-latek pogrążył Lecha. Dwa kluczowe momenty przez 180 minut rywalizacji, jeden był najważniejszy Spartak awansował, bo dzisiaj zagrał bardziej odważnie niż w Poznaniu. Wtedy dopisało mu szczęście, że przegrał tylko 1:2. Dzisiaj też miał go odrobinę, bo niemal wszystkie uderzenia graczy zdobywcy Pucharu Słowacji trafiły do siatki, co też świadczy o bezradności Filipa Bednarka. Choć to głównie obrońcy popełniali dziś banalne błędy w ustawieniu. - Spartak zagrał dziś twardo, był bardziej otwarty, ofensywny. Zmienili ustawienie, ale to akurat nie było dla nas problemem. Jeśli spojrzymy na cały mecz, to zasłużyli na wygraną. Tydzień temu mieliśmy kontrolę przez pełne 90 minut, dzisiaj przez 10-15. Łatwo traciliśmy piłkę, tak nie można robić w europejskich meczach. Analizuję to na szybko, ale brakowało koncentracji w defensywie, powinna wyglądać lepiej - mówił trener poznaniaków. John van den Brom wskazał też kluczowy moment całej rywalizacji i - o dziwo - miał on miejsce tydzień temu. - Straciliśmy bramkę w samej końcówce, a mieliśmy bardzo dobry rezultat. Tak już jest w piłce. Dla tej dzisiejszej rywalizacji też była taka chwila, to gol na 3:1 dla Spartaka. Walczyliśmy, ładną bramką na 1:2 wróciliśmy do gry i straciliśmy kolejną, po pięknej przewrotce. Spadło ciśnienie w zespole, tak już bywa w piłce - ocenił van den Brom. Dwa najważniejsze strzały, które pogrążyły Lecha, oddał więc obrońca z Trnawy - 32-letni Lukáš Štetina.