Lech Poznań tydzień temu wygrał na swoim stadionie z Djurgårdens IF 2-0, po trafieniach Antonio Milicia i Filipa Marchwińskiego. To ogromna zaliczka mistrza Polski przed rewanżem, ale taka, która jeszcze nie przesądza o jego awansie. Tym bardziej, że w stolicy Szwecji "Kolejorz" będzie się musiał zmagać z trudnościami, które mogą mieć duży wpływ na jego grę. Przekleństwo wyjazdowych meczów Lecha Poznań. Czy teraz to się zmieni? W tym sezonie pucharowym Lech rozegrał w Poznaniu dziewięć meczów - wygrał osiem z nich, jedynie Hapoel Beer Szewa zdołał wywieźć z Bułgarskiej remis 0-0. Z kolei tylko Austria Wiedeń i Vikingur Reykjavik zdołały zdobyć po bramce, ale i tak wysoko przegrały 1-4. Inaczej wygląda jednak sytuacja w meczach wyjazdowych - tu Lech nie potrafi wygrać żadnego spotkania w pucharach od 1 października 2020 roku, gdy w Belgii pokonał Royal Charleroi 2-1 i awansował do fazy grupowej Ligi Europy. Od tamtego spotkania poznaniacy grali już 11 razy w gościach i po stronie zwycięstw wciąż jest zero. W Sztokholmie nie muszą wygrać, by awansować do ćwierćfinału Ligi Konferencji, ale statystyka ta jest niepokojąca. Podobnie zresztą Lech nie potrafi grać na boiskach ze sztuczną trawą. W tym sezonie grał dwukrotnie, m.in. w Reykjaviku z Vikingurem (przegrał 0-1) i w Bodø (zremisował 0-0 po meczu, w którym się głównie bronił). Pozytywnych wspomnieć ze spotkań na takiej nawierzchni jest niewiele, ale to najważniejsze dotyczy właśnie sztokholmskiej Tele2 Areny. We wrześniu 2020 roku Lech pokonał tu Hammarby 3-0 w eliminacjach Ligi Europy, co akurat jest dobrym prognostykiem. - Byliśmy z Mikaelem Ishakiem zobaczyć już tę trawę, wiemy, że jest nowa. I inna niż w Norwegii - mówił trener John van den Brom, jeszcze przed treningiem. John van den Brom: - To nie będzie żadna wymówka! Mistrz Polski może czuć się trochę niekomfortowo z innego powodu - mecz odbędzie się bowiem pod... dachem! Podobnie jak nasz Stadion Narodowy Tele2 Arena ma tę możliwość, by piłkarze mogli czuć się komfortowo bez względu na ewentualne opady. Na dodatek jest tam powyżej 10 stopni Celsjusza. To również pomaga przy organizacji koncertów muzycznych, których w Sztokholmie jest sporo. Piłkarze Lecha muszą się więc liczyć z tym, że doping szwedzkich kibiców będzie zupełnie inaczej słychać. - To inne odczucie, dobrze, że możemy to poczuć już teraz, a nie dopiero podczas meczu. W Holandii mamy dwa takie stadiony, my tu nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. To jednak nie jest żadna wymówka, musimy być gotowi na tę odmianę. Może okazać się zresztą bardzo miła - zaznaczył trener Lecha. Początek spotkania - o godz. 18.45.