Przed tygodniem w pierwszym meczu obu drużyn doszło do niespodzianki, gdyż faworyt, jakim niewątpliwie był PAOK, na własnym boisku tylko zremisował z Beitarem 0:0. Szanse drużyny z Jerozolimy na awans do 3. rundy eliminacji tym samym nieco wzrosły, bo drugi mecz miała ona rozegrać u siebie. Lech bez rozstawienia w fazie play-off. Zdecydował gol w... 24. doliczonej minucie Cały wysiłek z pierwszego meczu w Grecji został jednak bardzo szybko zmarnowany. W 12. minucie piłka znalazła się w rękach bramkarza Beitaru, ale ten nie zdecydował się na dalekie wykopnięcie jej w stronę drugiej połowy boiska, ale postanowił podać ją do stojącego najbliżej obrońcy. Po chwili futbolówka trafiła pod nogi następnego z defensorów, Adiego Gotlieba, a ten, widząc zbliżającego się przeciwnika, zdecydował się ponownie odegrać ją do bramkarza. Decyzja okazała się najgorszą z możliwych - golkiper wyszedł akurat z bramki, a podanie Gotlieba okazało się na tyle nieprecyzyjne, że minęło jego kolegę z drużyny i piłka wturlała się do siatki, co zaskoczyło nawet piłkarzy PAOK-u. Niepotrzebne nerwy Legii. Najważniejsze, że jest awans Do przerwy zespół z Grecji prowadził 2:1, a ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 4:1. W zdobyciu dalszych bramek przez PAOK nie byłoby nic szczególnie dziwnego, gdyby nie to, że jedna z nich była... kolejnym samobójczym trafieniem zaliczonym przez Beitar. O ile jednak wpadka Gotlieba będzie zapewne pamiętana jeszcze długo, o tyle pechowe skierowanie piłki do własnej bramki przez Trazie Thomasa było już dość typowym pechowym odbiciem się piłki od zawodnika. Wynik 4:1 oznacza, że PAOK wywalczył awans do kolejnej rundy, a Beitar po porażce przed własną publicznością zakończył swoją pucharową przygodę. Boruc wziął udział w kanonadzie. Niezwykłe okoliczności debiutu Polaka