Przed pierwszym gwizdkiem Legia Warszawa mogła się pochwalić znakomitym bilansem dotychczasowych gier w Lidze Konferencji. Cztery mecze, komplet punktów i pozycja wicelidera tabeli tuż za londyńską Chelsea. Obrazek jak malowany na zamówienie. Bilans bramowy 11:0 oznaczał z kolei, że w bieżącej edycji europejskich pucharów - biorąc pod uwagę również Ligę Mistrzów i Ligę Europy - ekipa z Łazienkowskiej pozostaje jedynym zespołem bez straty gola. Awans do wiosennej fazy zmagań był pewny już wcześniej. Zagadką pozostawał tylko szczebel - 1/16 czy może od razu 1/8 finału? Zwycięstwo w czwartkowy wieczór miało stanowić definitywną odpowiedź na to pytanie. Ależ szkoda! Sędzia przeszkodził Legii, to mógł być zwycięski gol. Warszawiacy wściekli Legia jednak zatrzymana w Europie. Pierwszy stracony gol, pierwszy pogromca Gospodarze rozpoczęli spotkanie z animuszem i potrzebowali niespełna kwadransa, by objąć prowadzenie. Po zagraniu Pawła Wszołka niecelny strzał oddał wprawdzie Marc Gual, trafiając w poprzeczkę, ale z dobitką pospieszył na czas Ryoya Morishita. Japończyk uderzył głową nie do obrony i było 1:0! Przewagę w posiadaniu piłki mieli piłkarze FC Lugano (nawet 71:29), ale w żaden sposób nie przekładało się to na boiskowe profity. Legia grało twardo, momentami agresywnie - czyli dokładnie tak jak wymaga tego pucharowa scena. Na przerwę warszawianie nie schodzili jednak z prowadzeniem. W 40. minucie gry stracili pierwszą bramkę w trwającej edycji LKE. Po centrze z kornera piłkę uderzył z pola bramkowego kapitan rywali Mattia Bottani. Nie trafił czysto głową, pomógł sobie barkiem, ale Gabriel Kobylak i tak pozostał między słupkami bezradny. Po zmianie stron legioniści aktywnie szukali sposobności do zadania drugiego ciosu. Efekt był jednak żaden. Mimo upływającego czasu wciąż pozostawali z jednym celnym uderzeniem na koncie. W 65. minucie pojawił się w szeregach szwajcarskiej drużyny Kacper Przybyłko. I to właśnie polski napastnik niespełna 10 minut później odegrał jedną z głównych ról. Trafił w światło bramki po dośrodkowaniu partnera z rzutu wolnego, a skuteczna interwencja Kobylaka na niewiele się zdała. Po udanej poprawce Albiana Hajdariego zrobiło się 1:2. Mimo że do końcowego gwizdka pozostawało jeszcze sporo czasu, ta bramka ustaliła rezultat spotkania. Legia nie miała pomysłu na sforsowanie obronnego rygla rywali. Pierwsza porażka w Lidze Konferencji stała się faktem. Za tydzień, na zamknięcie fazy ligowej, wyjazdowa konfrontacja z Djurgardens IF.