Trudno byłoby sobie wyobrazić bardziej emocjonujące otwarcie ćwierćfinałów Ligi Konferencji Europy od dokładnie takiego - oto bowiem wieczorem 11 kwietnia naprzeciw siebie stanęły jedenastki Olympiakosu Pireus oraz stambulskiego Fenerbahce i na długo przed pierwszym gwizdkiem zapowiadało się na wielkie widowisko. Po pierwsze istotny jest tu kontekst historyczny - grecko-tureckie starcia w piłce nożnej zawsze mają dodatkowy ciężar gatunkowy w związku z różnymi dziejowymi zawirowaniami pomiędzy tymi narodami. To jednak oczywiście nie wszystko, bo zarówno "Eritrolefki", jak i "Żółte Kanarki" na swój sposób skupiły ostatnio sporo uwagi. Olympiakos bowiem w poprzedniej fazie LKE dokonał niebywałego wręcz powrotu i po przegraniu w pierwszym meczu z Maccabi Tel Awiw 1:4 w rewanżu zatriumfował on... 6:1. Fenerbahce z kolei, idąc na zwarcie z turecką federacją, odpuściło sobie mecz o krajowy superpuchar z Galatasaray. Drużyna po prostu oddała koniec końców starcie walkowerem z pomocą... juniorów po to, by lepiej przygotować się do europejskich zmagań. Wisła Kraków i długo, długo nic. Miażdżący raport, to już przepaść Liga Konferencji Europy. Olympiakos Pireus - Fenerbahce. Asysta Szymańskiego, wielkie emocje w Grecji W takich oto okolicznościach w czwartek o godz. 18.45 obie ekipy wyszły na murawę Stadionu im. Jeorjosa Karaiskakisa - i trzeba przyznać, że mecz przez naprawdę długi czas układał się wręcz idealnie dla gospodarzy z Olympiakosu, którzy już w 8. minucie wyszli na prowadzenie. Konstantinos Fortounis wykorzystał niepewne interwencje obrony rywali i dopadł do piłki w okolicach 20. metra, po czym uderzył z dystansu i nie dał szans Dominikowi Livakoviciowi. Ten sam zawodnik jeszcze przed przerwą, w 32. minucie odnotował z kolei asystę - bezbłędnie dograł do Stevana Joveticia, który z bliższej odległości podwyższył rezultat na 2:0. Po zmianie stron padła trzecia bramka dla "Czerwono-Białych" - tym razem precyzyjnym uderzeniem popisał się Chiquinho, a wszystko to nastąpiło po tym, jak goście stracili posiadanie na własnej połowie. Sytuacja Fenerbahce zrobiła się wręcz niemalże dramatyczna, ale wówczas... nastąpiło swoiste odrodzenie ekipy dowodzonej przez Ismaila Kartala. Zespół z Pireusu dał przeciwnikom "prezent" w 68. minucie - na korzyść "Żółtych Kanarków" został bowiem podyktowany rzut karny, który wykorzystał bezbłędnie Duszan Tadić. Sześć minut później zaś bramkę kontaktową zdobył Irfan Can Kahveci, a wszystko to po... asyście Sebastiana Szymańskiego. Skończyło się więc na zwycięstwie Olympiakosu 3:2, ale taki rezultat wciąż nie gasi nadziei ekipy z Turcji. Postawa reprezentanta Polski przy tym niezwykle cieszy, zwłaszcza, że był to dla niego drugi z rzędu mecz z takim kluczowym podaniem na koncie. Szymański był przy tym sam również i bliski wpisania się na listę strzelców, ale w 63. minucie golkiper Konstantinos Tzolakis dosłownie opuszkami palców sparował jego uderzenie głową tuż za słupek bramki. Zabrakło tu centymetrów... Kuriozalne słowa o niewpuszczaniu kibiców Wisły. Aż trudno uwierzyć. "Mam związane ręce" Liga Konferencji Europy. Rewanż Fenerbahce - Olympiakos już naprawdę niebawem Rewanżowe starcie - które odbędzie się oczywiście w Stambule - zaplanowane zostało na 18 kwietnia. Finał Ligi Konferencji Europy odbędzie się w bieżącym sezonie 29 maja na Stadio Agia Sofia (znanym też jako OPAP Arena) w Atenach.