Lech Poznań od początku osiągnął wizualną przewagę nad rywalem i widać było, że ani przez moment nie zamierza w tym meczu kalkulować. Do przerwy bramki jednak nie padły. W teorii losy awansu do ćwierćfinału Ligi Konferencji pozostawały zatem otwarte. Dramat gospodarzy rozpoczął się jeszcze przed przerwą. Czerwoną kartką ukarany wówczas został Marcus Danielson. Była 44. minuta spotkania. Po zmianie stron "Kolejorz" ruszył do huraganowych ataków i bramka "wisiała w powietrzu". Tyle że wynik długo nie ulegał zmianie. Defensywa gospodarzy pękła dopiero wtedy, gdy do końcowego gwizdka pozostawało mniej niż kwadrans. Kontrowersja w meczu Lecha! W Szwecji wrze. "Okropna czerwona kartka" "Kolejorz" rozpoczyna egzekucję. Trzy ciosy rzuciły gospodarzy na łopatki W 77. minucie rezultat otworzył wprowadzony na murawę niewiele wcześniej Filip Marchwiński. Część kibiców Djurgardens już wtedy podniosła się z miejsc i zaczęła kierować się ku wyjściu. Kiedy w doliczonym czasie gry do siatki trafił Nika Kwekweskiri, trybuny zaczęły pustoszeć, mimo że spotkanie wciąż trwało. Dla miejscowych fanów konfrontacja z mistrzem Polski była szokiem. W tej edycji Ligi Konferencji na obiekcie Djurgardens pojawiło się wcześniej sześciu rywali. Żaden z nich nie zdołał choćby zremisować, wszyscy wracali do domu na tarczy. W pokonanym polu szwedzka ekipa pozostawiła kolejno: HNK Rijeka, Sepsi OSK, APOEL Nikozja, a następnie już w fazie grupowej - Molde FK, KAA Gent i Shamrock Rovers. Tym razem... pogrom. Po golu Michała Skórasia lechici wygrali ostatecznie 3-0, w dwumeczu triumfując w stosunku 5-0. Z kim Lech zagra o półfinał Ligi Konferencji? Znamy pierwszych rywali!