Nie był to łatwy wieczór dla kibiców Lecha Poznań, którzy musieli obserwować swoich pogromców walczących o fazę grupową Ligi Konferencji. Lech grał w niej w poprzednim sezonie, co więcej, wyszedł i doszedł aż do ćwierćfinału tych rozgrywek, co jest jednym z jego największych sukcesów w historii. Rozsmakowani obecnością w Europie fani Kolejorza teraz jednak zostali z niczym, ponieważ ich zespół w kolejnym sezonie przegrał już w trzeciej fazie eliminacji ze Spartakiem Trnava ze Słowacji. A zatem z zespołem, z którym miał bez problemu wygrać. Teraz więc zamiast cieszyć się z rywalizacji o kolejną fazę grupową kibice Lecha mogli co najwyżej obserwować, jak pójdzie Spartakowi Trnava. Historyczny wyczyn małego kraju. Pierwszy raz taka sytuacja Spartak Trnava miał problem z Dnipro Słowacy już w pierwszym meczu z Dnipro-1 (nie mylić z Dnipro Dniepropietrowsk, które grało z Lechem w 2010 roku) prowadzili, by dać wydrzeć sobie zwycięstwo i zremisować 1:1. Teraz sytuacja się powtórzyła. Na wyjeździe, ale na Słowacji (ukraiński zespół Dnipro-1 gra bowiem w pobliskich Koszycach) Spartak objął prowadzenie już w 3. minucie po strzale Erika Daniela. A jednak Dnipro znów wyrównało, po golu samobójczym. Doszło do dogrywki, w której Ukraińcy musieli grać w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Rusłana Babenki. I na początku drugiej części dogrywki Słowacy to wykorzystali. A gdy z czerwoną kartką wyleciał kolejny gracz Dnipro-1, Ołeh Gorin, sytuację mieliśmy jasną. Niedawno grał w Lechu Poznań. Wyląduje tam, gdzie zmiennik Spartak Trnava trafił do fazy grupowej Ligi Konferencji. W sezonie 2017/2018 grał już w fazie grupowej Ligi Europy - z Anderlechtem, Fenerbahce Stambuł i Dinamo Zagrzeb.