Jagiellonia nie klęka. Trwa kapitalna passa. 19-letni debiutant bohaterem
Jagiellonia Białystok zremisowała 1:1 wyjazdowy mecz z RC Strasbourg w drugiej kolejce Ligi Konferencji. Lider Ekstraklasy objął prowadzenie krótko po przerwie po ekwilibrystycznym strzale Duszana Stojinovicia. Rywale wyrównali dopiero w ostatnim kwadransie mimo wyraźnej dominacji przez całe spotkanie. Bohaterem wieczoru okazał się 19-letni bramkarz Miłosz Piekutowski, który na europejskiej scenie zaliczał w czwartkowy wieczór premierę.

Kto jeszcze pamięta porażkę Jagiellonii Białystok z Termalicą Bruk-Betem Nieciecza? To był pogrom. Beniaminek wygrał w stolicy Podlasia 4:0... i do dzisiaj nie wiadomo, jak to było możliwe.
Była 1. kolejka Ekstraklasy, 18 lipca tego roku. Od tamtej pory ekipa Adriana Siemieńca nie pozwoliła się pokonać. Do Francji leciała z nadzieją na podtrzymanie passy 17 gier bez przegranej.
Jagiellonia jak PSG. Lider Ekstraklasy bez kompleksów na scenie europejskiej
RC Strasbourg awansował do kontynentalnych rozgrywek po dwóch dekadach nieobecności. O braku respektu wobec francuskiego rywala nie mogło być jednak mowy. Chodziło przecież o zespół, który przed niespełna tygodniem zremisował 3:3 z PSG na jego terenie (a po 41 minutach prowadził 3:1).
Tym razem już w czwartej minucie "Jaga" mogła zainkasować pierwszy cios. W trudnej sytuacji Miłosz Piekutowski zatrzymał jednak szarżę Sebastiana Nanasiego.19-golkiper pięć dni temu zadebiutował w Ekstraklasie, a w czwartkowy wieczór zaliczał premierę w europejskich pucharach.
Nie minęło pół godziny gry, a Piekutowski musiał ratować białostoczan po raz drugi. Wyciągnął się jak długi przy kąśliwym strzale Kendry'ego Paeza sprzed pola karnego. Widowiskowo i skutecznie. Ale to było dla gości ostatnie ostrzeżenie.
Jagiellonia miała swoją okazję w 35. minucie. Po zagraniu Bartłomieja Wdowika oko w oko z golkiperem rywali stanął Jesus Imaz. Uderzył jednak z nieprzygotowanej pozycji i Mike Penders wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.
Drugą połowę od kolejnej znakomitej interwencji rozpoczął Piekutowski. W tej sytuacji Nanasi uderzał z kilku metrów bez przyjęcia. Nastolatek instynktownie odbił piłkę nogami.
Chwilę potem polski zespół uratował słupek. I kiedy wydawało się, że Jagiellonia została zepchnięta do głębokiej defensywy... zrobiło się 0:1! Po wrzutce z rzutu wolnego do przypadkowo odbitej futbolówki dopadł Duszan Stojinović i z pięciu metrów w stylu Zlatana Ibrahimovicia - kopnięciem w wyskoku - umieścił ją w siatce.
"Jaga" nie poszła jednak za ciosem. Inicjatywę szybko odzyskali gospodarze. Trzy zmiany dokonane jednocześnie przyniosły dobry efekt, gdy do końcowego gwizdka pozostawało mniej niż kwadrans.
Wtedy właśnie Piekutowskiego pokonał jeden z wprowadzonych na murawę - Joaquin Panichelli. Idealnie złożył się do przewrotki na linii pola bramkowego i po chwili było 1:1. Polski bramkarz nie miał cienia szans na skuteczną interwencję.
Wynik nie uległ już zmianie. Od porażki uratował Jagiellonię znakomity tego dnia Piekutowski, w samej końcówce broniąc znakomicie w kilku kluczowych momentach. Tym sposobem rewelacyjna passa "Żubrów" została przedłużona do 18 spotkań bez porażki.













