Legia Warszawa po niezwykle wyboistej drodze awansowała do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. W grupie wicemistrzowie Polski trafili między innymi na angielską Aston Villę, która przez ekspertów uznawana była za żelaznego faworyta do pierwszego miejsca. W swoich meczach eliminacyjnych warszawska drużyna udowodniła jednak, że nie przegrywa meczów przed pierwszym gwizdkiem. Angielscy kibice zrobili show w Warszawie. Przyśpiewka o Cashu robi furorę Dodatkowo Legia przyzwyczaiła wszystkich obserwatorów, że jej spotkania ogląda się z wypiekami na twarzy. Drużyna prowadzona przez Kostę Runjaicia jest trochę, jak Carlos Alcaraz, chce dawać show fanom na trybunach. Tej dywizy zespół z Warszawy trzyma się niezależnie od tego, kto stoi po drugiej stronie, a to musi się podobać, bo przy meczach Legii nie da się nudzić. Wielkie emocje w Warszawie. Legia remisuje z Villą Nie inaczej było także w przypadku starcia z Aston Villą przy Łazienkowskiej 3 w Warszawie. Drużyna dowodzona przez Runjaicia wyszła na murawę bez strachu w oczach, wręcz przeciwnie. Widać było po piłkarzach, że są niesamowicie naładowani i chętni do gry ofensywnej. Już w trzeciej minucie pojedynku w stolicy Polski Emiliano Martinez musiał wyjmować piłkę z siatki. Fantastyczne zagranie Patryka Kuna wykorzystał Paweł Wszołek. Akcja wahadłowych Legii wyglądała od pierwszej piłki, jak coś, co trener zaplanował przed meczem. Zespół z Warszawy doskonale wykorzystał słabość rywala na bokach i dzięki temu już po trzech minutach spotkania fani w Warszawie mogli pierwszy raz wybuchnąć z radości, co przy tych trybunach musi robić wrażenie. Niestety kilka minut później gola na 1:1 strzelił 19-letni Kolumbijczyk Duran, który wykorzystał niezdecydowanie obrońców Legii i z bliska wpakował piłkę do siatki. Legia również na tego gola znalazła odpowiedź. Znów w głównej roli był Paweł Wszołek, który fenomenalnie dograł do Ernesta Muciego. Albańczyk jedynie przyłożył stopę i wyprowadził Legię na prowadzenie. Niestety to nie utrzymało się do przerwy, bo przy furze szczęścia bramkę wyrównującą zdobył Lucas Digne. Pierwsza połowa zapewniła wielkie emocje.