Sektory fanów Realu Betis i Chelsea znalazły się po przeciwległych stronach boiska, za bramkami. Od samego początku znacznie bardziej żywiołowi byli sympatycy "Verdiblancos", niemal non stop prowadzący chóralne śpiewy, które zresztą dało się słyszeć już w komunikacji miejskiej, w drodze na stadion. Na trybunach Hiszpanie wcale nie ograniczali się jednak wyłącznie do dopingowania swoich ulubieńców, chcieli także zdeprymować rywali, przeraźliwie wygwizdując ich na przedmeczowej rozgrzewce. Finał Ligi Konferencji. Gorąco już przed meczem, smutny widok na trybunie Chelsea Tuż przed meczem w akcji można było już usłyszeć obie strony trybun, gdy spiker zapowiedział i odtworzył hymny obu ekip - najpierw Realu Betis, a potem Chelsea. W międzyczasie przyjezdni z Półwyspu Iberyjskiego rozwinęli ogromnych rozmiarów oprawę, przedstawiającej króla dzierżącego w jednej ręce mecz, a w drugiej klubowy herb. - Nie szukam przemijającej chwały, lecz chwały twego imienia - brzmiał wywieszony niżej napis. Kibice Chelsea przylecieli do Wrocławia znacznie gorzej przygotowani. Na swoim sektorze wywiesili bowiem tylko długą wstęgę z napisem: - Nasza krew jest niebieska i nigdy cię nie opuścimy. Był skromny, a wręcz dość smutny widok. Zważywszy na rangę tego spotkania i co, co fani "The Blues" byli w stanie zaprezentować w poprzednich spotkaniach. Warto wspomnieć, że tuż na murawę wszedł były reprezentant Polski - Michał Żewłakow, ambasador finału Ligi Konferencji. I to on oficjalnie wniósł trofeum, które otrzyma potem wygrana ekipa. Z Wrocławia - Tomasz Brożek