Już w grudniu UEFA zadecydowała o ukaraniu AZ Alkmaar 40 tysiącami euro grzywny w związku z wydarzeniami z 5 października, kiedy to holenderski zespół zmierzył się z Legią Warszawa w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Gospodarze tamtej rywalizacji zostali ukarani za "brak zapewnienia bezpieczeństwa zespołu gości oraz brak porządku na meczu". Śmiesznie niska, z polskiego punktu widzenia, kara dla holenderskiego klubu, przedstawicielom Alkmaar i tak wydała się niesprawiedliwa. Rywale Legii złożyli odwołanie od UEFA, które teraz wreszcie zostało rozpatrzone. Dla porównania zaznaczmy, że stołeczny klub za wydarzenia z Birmingham dostał aż 100 tys. grzywny, nakaz pokrycia Aston Villi kosztów naprawy zniszczeń, a fani otrzymali zakaz wstępu na najbliższych pięć wyjazdowych meczów w europejskich pucharach. AZ Alkmaar ukarany za mecz z Legią. UEFA odrzuciła apelację Przedstawiciele holenderskiego klubu argumentowali, że wspomniane wydarzenia odbywały się poza stadionem. Przypomnijmy, że doszło do poważnych zamieszek, w wyniku których brutalnie przez służby porządkowe został potraktowany prezes Dariusz Mioduski. Funkcjonariusze zatrzymali wówczas Josue i Radovana Pankova pod zarzutem napaści na policjanta. Nie mogli oni wrócić z resztą drużyny do Polski. Zwolniono ich z aresztu dopiero następnego dnia. Mimo to Holendrzy uznali decyzję UEFA za niezrozumiałą i złożyli apelację. Teraz jednak rzecznik tego klubu poinformował, że została ona odrzucona i AZ Alkmaar musi jednak zapłacić karę. W tej chwili rywale Legii oczekują na wyjaśnienia dotyczące odrzucenia apelacji. Zapowiadają też dalsze kroki. Chociaż wszystkie fakty coraz mocniej świadczą o tym, że gospodarze nie zapewnili polskiej drużynie bezpieczeństwa, co więcej, sprowokowali skandaliczne zajścia pod swoim stadionem, to jednak nie zamierzają przyznawać się do uchybień. Skandal w Holandii. Zeznania ochroniarza się nie potwierdzają Rzekome obrażenia ochroniarza klubu AZ Alkmaar, który miał zostać pobity przez piłkarza Legii Warszawa Radovana Pankova, miały powstać wcześniej, udowadniał na początku stycznia przed sędzią w Holandii adwokat Christian Visser, wynajęty przez polski klub. Sprawę, która została odroczona do czerwca, zrelacjonowała holenderska gazeta "De Telegraaf". Jak podają tamtejsi dziennikarze, podczas przesłuchania okazało się, że ochroniarz nie tylko nie miał złamanego łokcia, ale także nie doszło do obrażeń szyi i głowy. "Ochroniarz nie był szczery" - twierdzi adwokat Christian Visser, obrońca zawodnika Legii. Klub z Warszawy z całą pewnością nie odpuści i będzie domagał się sprawiedliwości. Dlatego nie jest wykluczone, że owe 40 tysięcy euro to nie będzie cała kara, jaką poniesie AZ Alkmaar.