"Milik znów ulżył OM", "Ponownie on", "Hiperrealista Milik potrzebował tylko pięciu minut", "Można od dziś nazywać go Panem Puchar (Monsieur Coupe - przyp. ok)" - to reakcje francuskich mediów po pierwszej połowie spotkania. Polak - po raz kolejny w ostatnich tygodniach - zachwycił Francuzów. Od 29 stycznia strzelił siedem goli w sześciu spotkaniach. A przecież niedawno był wysłany przez trenera na ławkę rezerwowych, byli też tacy, którzy chcieli wypożyczyć Milika, bo w Marsylii nie widzieli już dla niego miejsca. Trzy minuty Arkadiusza Milika W meczu z Karabachem polski napastnik pokazał jak bardzo jego krytycy się mylili. Od pierwszych minut wcale się na to nie zanosiło. Milik znajdował się pod czujną ochroną obrońców gości, dwóch albo trzech w zależności od okoliczności. Trudno mu było znaleźć kawałek wolnego miejsca, stworzyć jakąkolwiek sytuację. Przez pierwsze pół godziny spotkania próbował oddać jeden strzał, zablokowany przez piłkarza rywali. Cała Marsylia grała w tym czasie niemrawo. Nie potrafiła realnie zagrozić Karabachowi. Pod koniec pierwszej połowy, w zaledwie trzy minuty, obraz meczu uległ diametralnej zmianie. I to za sprawą Milika. W 41. minucie reprezentant Polski strzelił najpierw głową po podaniu z rzutu rożnego Konrada De La Fuente. Piłkę odbił obrońca gości, ale dobitka Milika trafiła już do siatki. Trzy minuty później, świetne prostopadłe podanie Gueye’a trafiło do stojącego w polu karnym byłego napastnika Napoli. Ten zachował całkowity spokój, przyjął piłkę, popatrzył na wychodzącego z bramki bramkarza i strzelił obok niego. Owacja dla Arkadiusza Milika na Stade Velodrome Marsylia prowadziła, ale w drugiej połowie nie była w stanie pójść za ciosem. Milik miał jedną dobrą okazję. Obrońca Karabachu nie dał się mu zaskoczyć i powstrzymał go przed strzałem. Goście grali odważniej. W 50. minucie piłka po strzale Filipa Ozobicia trafiła w słupek bramki gospodarzy. W drugiej połowie w OM niespodziewanie wyróżniał się 36-letni bramkarz, w tym sezonie rezerwowy, Steve Mandanda. Miał dwie wspaniałe interwencje. Milik opuścił boisko w 68. minucie. Zastąpił go Dimitri Payet. Polak był żegnany owacyjnie, kibice na Stade Velodrome skandowali jego nazwisko. Kochają go w Marsylii coraz bardziej, może za wyjątkiem trenera. Jorge Sampaoli w tym samym czasie dokonał jeszcze trzech zmian. Całkowicie wymienił linię ofensywną. To się w pewnym momencie zemściło. OM zaczęło się bronić. W 85. minucie straciło gola. Strzelił go Brazylijczyk Kady. W doliczonym czasie gry Payet zdołał podwyższyć wynik. Marsylia zasłużenie wygrała 3-1, głównie dzięki Milikowi. Olgierd Kwiatkowski OLYMPIQUE MARSYLIA - KARABACH AGDAM 3:1 (2-0) Bramki: Arkadiusz Milik (41., 44), Payet (92.) - Kady (85.)