W teorii miał to być jeden z tych meczów, w których faworyt robi swoje i wywiązuje się ze swojej roli. LASK Linz, który już w ubiegłym sezonie pozytywnie zaskakiwał w Lidze Konferencji Europy, pokazał jednak, że w starciu z utytułowanym przeciwnikiem wcale nie zamierza zadowalać się murowaniem bramki i walką o jak najmniejszy wymiar kary. Już w 14. minucie gospodarze objęli prowadzenie za sprawą Floriana Fleckera, 27-letniego pomocnika, który przez TransferMarkt jest wyceniany tylko na 700 tysięcy euro. Mało znany zawodnik zaskoczył Liverpool i jego drużyna sensacyjnie wygrywała. Co więcej, LASK grał na tyle dobrze, że w pierwszej połowie Liverpool nie potrafił wyrównać. Sen drużyny z Linzu o wygranej z potentatem zakończył się jednak po przerwie, choć trzeba zaznaczyć, że goście potrzebowali do tego rzutu karnego. W 56. minucie Liverpool doprowadził do remisu po "jedenastce", którą wykorzystał Darwin Nunez. Wkrótce później wynik podwyższył Luis Diaz, a nadzieje miejscowych ostatecznie rozwiał Mohamed Salah w końcówce regulaminowego czasu gry. Ależ bramka w pierwszej minucie. Kapitalny strzał zaskoczył bramkarza Liverpool nie miał łatwo, ale prowadzi w tabeli Liverpool wygrał więc 3:1 i choć musiał się porządnie namęczyć by rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść, to jednak ostatecznie sięgnął po komplet punktów. Zwycięstwo w Linzu dało Anglikom prowadzenie w tabeli grupy E Ligi Europy. W drugim spotkaniu tej grupy padł bowiem remis - Royal Union Saint-Gilloise zremisował u siebie z Toulouse 1:1. Goście kończyli mecz w dziesiątce po czerwonej kartce dla Logana Costy w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Wielka niespodzianka w grupie Legii. Co tam się wydarzyło?