Kibice, którzy w połowie wypełnili Stadion Miejski we Wrocławiu, w pierwszej części oglądali przeciętne widowisko. Na Dolnym Śląsku wciąż żyją wspomnieniem sprzed dwóch lat, kiedy ich drużyna w dobrym stylu rywalizowała w Europie i pokonała m.in. Club Brugge. Teraz po wyeliminowaniu NK Celje apetyty rosną. IFK Goeteborg nie jest jednak zespołem przypadkowym. Niby we Wrocławiu o tym wiedzieli, ale boisko weryfikuje opinie ekspertów. Szwedzi prezentowali zdecydowanie wyższą organizację gry. Zostali ustawieni bardzo ofensywnie i to oni mieli na Stadionie Miejskim prowadzić grę. I początkowo im się to udawało, ale z każdą kolejną minutą Śląsk prezentował się lepiej. Dobre okazje marnowali m.in. Tomasz Hołota i Jacek Kiełb. Szwedzi nie patrzyli bezczynnie na akcje gospodarzy i odwdzięczyli się kilkoma ciekawymi sytuacjami. Po błędzie Mariusza Pawelca w dobrej okazji przed Mariuszem Pawełkiem znalazł się Mikael Boman, ale uderzył tuż obok słupka. W przerwie trener Tadeusz Pawłowski musiał coś zmienić. Na ławce miał m.in. Kamila Bilińskiego i Flavio Paixao, którzy mogli rozruszać grę w ataku. Szkoleniowiec nie zdecydował się jednak na zmiany i na drugą połowę wybiegła dokładnie ta sama jedenastka, która rozpoczęła spotkanie. I być może żałował, bo od początku drugiej części to goście przejęli inicjatywę. Wyglądali na bardziej zdeterminowanych i chcieli z Wrocławia przywieźć do Goeteborga zaliczkę przed rewanżem. Próbowali Vibe i Boman, ale mylili się w doskonałych okazjach. Jedynie rozregulowanym celownikom tych zawodników Śląsk może dziękować, że piłka nie trafiała w bramkę. Wrocławianie byli cofnięci i wyprowadzali nieliczne kontry. W dodatku po prawej stronie IFK szalał Emil Salamonsson. W 67. min. doczekali się wrocławscy kibice. Po pięciu latach przerwy na boisko wbiegł Biliński. Wychowanek Śląska, który w ostatnim czasie bardzo dobrze radził sobie na Litwie i w Rumunii. W czwartek to on miał rozruszać ataki gospodarzy, ale jego powrót nie był zbyt udany. Bo wciąż napierali goście, a kolejne zmiany niewiele dawały. Piłkarze Goeteborga oddali w tym meczu aż 14 strzałów, ale tylko dwa celne. Głównie przez słabą dyspozycję napastników nie wywieźli z Wrocławia zwycięstwa. Po tym meczu trener Pawłowski zacznie się zastanawiać, co trzeba zrobić, by awansować do III rundy. Zadanie będzie niezwykle trudne, bo tak dysponowany IFK będzie faworytem rewanżu, który odbędzie się za tydzień.Łukasz Szpyrka II runda eliminacji Ligi Europejskiej: Śląsk Wrocław - IFK Goeteborg 0-0 Żółta kartka: Kiełb Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Pawelec, Dudu - Kokoszka (60. Gecov), Hateley (67. Biliński), Hołota, Grajciar, Pich - Kiełb (77. Paixao). IFK Goeteborg: Alvbage - Salomonsson, Bjarsmyr, Rogne (87. Jonsson), Aleesami - Smedberg-Dalence (78. Rieks), Svensson, Eriksson, Ankersen - Boman (78. Engvall), Vibe. Sędzia: Jesus Gil Manzano (Hiszpania).Widzów: 16 978.