Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego w czwartkowym spotkaniu,wszystkie osoby związane z Rakowem wierzyły, że gra w Europie na wiosnę może stać się udziałem mistrzów Polski. Wskazywano, że wyjazdowe zwycięstwo ze Sturmem Graz wlało w serca zawodników wiarę we własne umiejętności, które miały zostać zweryfikowane na murawie w Sosnowcu. Niestety, ale błędy indywidualne podopiecznych Dawida Szwargi szybko przekreśliły wszelkie nadzieje na przedłużenie romantycznej przygody "Medalików" z europejskimi pucharami. Porażka aż 0:4 sprawiła, że Raków będzie się musiał skupić na grze na polskim podwórku. Warto podkreślić, że ekipa spod Jasnej Góry przystąpiła do zmagań na arenie międzynarodowej w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów. Niestety, ale na ostatniej prostej w drodze do piłkarskiego raju stanęła ekipa FC Kopenhagi, która po zaciętym dwumeczu 0:1, 1:1, odebrała szansę gry wśród czołowych ekip Starego Kontynentu. W czwartek 14 grudnia Raków stracił szasnę na kontynuowanie swojej pięknej przygody w Lidze Konferencji Europy. Raków przegrał z Atalantą aż 0:4. Koniec przygody mistrzów Polski z europejskimi pucharami W roli kata wystąpiła włoska Atalanta, który w mocno rezerwowym składzie nie miała najmniejszych problemów, by pokonać "gospodarzy" aż 4:0. Biorąc pod uwagę 90. minut, a także przebieg boiskowych zmagań, wynik był dla podopiecznych Gian Piero Gasperiniego znacznie lepszy niż faktyczna gra. Ostatecznie klub z Częstochowy zajął ostatnie miejsce w grupie, ustępując wyżej wspomnianej Atalancie, Sportingowi CP, a także Sturmowi Graz. Mimo porażki miliony dla Rakowa. Więcej niż wiele budżetów w Ekstraklasie Cztery punkty po sześciu rozegranych meczach nie robią zbyt dobrego wrażenia, jednak jak na pierwszą przygodę z rozgrywkami grupowymi, "nie było wstydu". W opinii wielu ekspertów, a także dziennikarzy, Atalanta zdominowała grupowe starcie, mając kontrolę nad przebiegiem meczu. Raków upokorzony. Włoskie media nie mają litości. "Dzieciaki bawiły się świetnie" Z taką opinią nie zgodził się pomocnik mistrzów Polski, Bartosz Nowak, który w dosadny sposób podkreślił, że ekipa z Półwyspu Apenińskiego nie była znacząco lepsza od jego drużyny. Doświadczony zawodnik w rozmowie z "WP Sportowe Fakty" przyznał, że momentami jego zespół był blisko, by nawiązać równorzędną walkę z wyżej notowanym rywalem. Zawodnik "Medalików" podkreślił również, że gracze Atalanty byli w czwartek zdecydowanie skuteczniejsi i byli w stanie to wykorzystać. Warto podkreślić, że do samego końca tliła się nadzieja, że uda się mimo wszystko zagrać w LK, ale Sturm mimo porażki 0:3 ze Sportingiem utrzymał trzecie miejsce dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu.