Bayer Leverkusen pozostawał niekwestionowanym faworytem dwumeczu z Karabachem Agdam. Nie mogło być zresztą inaczej. Chodziło przecież nie tylko o aktualnego lidera Bundesligi, ale i o drużynę, która w tym sezonie nie zaznała jeszcze goryczy porażki. Tymczasem oba spotkania miały zgoła sensacyjny przebieg. Pierwszy mecz rozegrany został na obiekcie im. Tofika Bachramowa w Baku. Nieoczekiwanie gospodarze już do przerwy objęli dwubramkowe prowadzenie. Goście z Niemiec nie wystawili wprawdzie najsilniejszej jedenastki, ale i tak rezultat był ogromną niespodzianką. Demolka w meczu Liverpoolu. Czesi na kolanach, debiut Musiałowskiego Po zmianie stron na murawie pojawili się gracze zwykle występujący w zespole "Aptekarzy" od pierwszej minuty. Efekt? Remis 2-2 po golach rezerwowych. W 71. minucie kontaktowe trafienie zaliczył Florian Wirtz, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry wyrównał Patrik Schick. Kuriozalny finał analizy VAR. Akcja meczu "rozegrana" w cyrkowym stylu Czech okazał się również pierwszoplanową postacią w rewanżu. Znów zaczął mecz na ławce rezerwowych i ponownie patrzył, jak jego partnerzy tracą dwie bramki. Kiedy wszedł na murawę, było już 1-2 po bramce Jeremiego Frimponga. Co zrobił czeski snajper? Przesądził losy awansu, pokonując dwa razy bramkarza rywali już w doliczonym czasie gry - w 90+3. i 90+7. minucie! Koniec pięknego snu zespołu Jakuba Modera. Nicola Zalewski i spółka w ćwierćfinale Kibice w całej Europie długo będą pamiętać dramatyczny finisz rywalizacji, żywcem wyjęty z thrillera. Ale... trudno im będzie też zapomnieć o niebywałym incydencie z 64. minuty. W rolach głównych wystąpili wówczas sędzia Anthony Taylor i zawodnik gości Elvin Cafargulijew. Azerski defensor sfaulował przeciwnika wychodzącego na czystą pozycję. Zobaczył za to żółtą kartkę, ale jednocześnie arbiter zarządził analizę VAR. Po obejrzeniu powtórek na monitorze zbliżył się do Cafargulijewa i odwołał pokazany chwilę wcześniej kartonik. Szczęśliwy piłkarz próbował przybić z rozjemcą piątkę w uznaniu jego profesjonalizmu. Po sekundzie... zobaczył jednak czerwoną kartkę. Do komicznego incydentu doszło przy prowadzeniu Karabachu 1-0. Grający w osłabieniu goście zdołali podwyższyć prowadzenie. Potem ciosy zadawali już tylko piłkarze Bayeru.